Nie wiem kogo Mark miałeś na myśli, pisząc, żeby nie zabierał głosu w sprawach, o których nie ma pojęcia (mam nadzieję, że nie mnie!), ale i Twoja wypowiedŹ niestety w żaden sposób nie odpowiada na zasadnicze pytanie, które spowodowało niniejszą dyskusję, a mianowicie, czy z kanarka żółtego lub białego da się poprzez barwienie zrobić kanarka czerwonego.
Czytając Twój powyższy tekst, w którym są niestety pewne nieścisłości zarówno rzeczowe jak i terminologiczne, postanowiłem raz jeszcze przyjrzeć się także własnym wynurzeniom i z przerażeniem stwierdziłem, że i ja dwóch terminów, a mianowicie „pigmenty” i „faktor”, używałem niewłaściwie. Wzięło się to prawdopodobnie z moich trudności językowych, a mianowicie z faktu, że teorię kolorów u kanarków barwnych poznałem i przyswoiłem sobie po niemiecku, a pisząc z pamięci powyższe wywody, zbyt nonszalancko podszedłem do kwestii właściwego tłumaczenia i polskiej terminologii, którą należało skrupulatnie uwzględnić.
Biję się zatem w piersi i przyrzekam solidniej przygotowywać się teoretycznie, przed każdym zabraniem głosu...
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło; widzę, że mimo braku czasu i nawału innych zajęć, muszę jednak raz jeszcze przedstawić całą kwestię, tym razem już zupełnie poprawie i z użyciem właściwych sformułowań i terminów. Jest to dla mnie swego rodzaju „kwestia honoru” i mam nadzieję, że tym razem uda mi się wszystko wyjaśnić w sposób zrozumiały, dla każdego, kto zechce tekst ten przeczytać.
Będę opierał się przy tym na doskonałej, nowo wydanej książce niemieckiego teoretyka kanarczarstwa, sędziego międzynarodowego i mojego przyjaciela, pana
Norberta Scharamma z Drezdna pod tytułem:
Die Farbkanarien: Genetik, Zucht, Haltung, Ausstellung. (ISBN 978-3-837068-71-9), która wydana została w paŹdzierniku zeszłego roku w wydawnictwie Books on Demand GmbH, Norderstedt. (
http://www.kanarien-schramm.de/ )
Najpierw jednak pozwolę sobie na korekturę błędnego użycia przeze mnie terminów: „pigmenty” i „faktor”. Otóż w zdaniu: „Kolor pomarańczowy u kanarka oznacza bowiem, że w jego upierzeniu znajdują się pigmenty obu kolorów, żółtego i czerwonego” nie powinienem był użyć treminu „pigmenty” w stosunku do farby lipochromowej (tłustej; z greckiego „lipos” = „tłuszcz”, „chrom” = „farba”), bo są to dwie diametralnie różne sprawy. Lepsze byłyby może „cząsteczki” lub bardziej naukowo „molekuły”, a najlepiej gdybym po prostu napisał, że: „Kolor pomarańczowy u kanarka oznacza, że w jego upierzeniu znajdują się oba barwniki, żółty i czerwony”
Ten sam błąd przydarzył mi się też w następnym wpisie, w zdaniu: „Po wyrośnięciu piórko wraz z cząsteczkami (pigmentami) czerwonej farby(...)”, gdzie ponownie mylnie użyłem słowa „pigmenty” w stosunku do farby tłustej.
Terminu „faktor” nie powinienem był używać w stosunku do koloru czerwonego, pisząc kilkakrotnie o „kanarkach z czerwonym faktorem”, bo w terminoligii kanarczarskiej – i tu przyznaję Ci Marku rację – „faktor” ma zupełnie inne znaczenie (np. w określeniach „niebieski faktor” w stosunku do kanarków kobaltowych, czy „faktor mozaikowy” charakteryzujący kanarki mozaikowe).
W stosunku do czerwonej farby tłustej (lipochromowej) powinienem był użyć terminu „genetycznie uwarunkowana synteza (przy udziale specjalnych enzymów) czerwonego barwnika, kantaksantyny u kanarków czerwonych”, albo napisać, że kanarki czerwone mają po prostu odziedziczoną po czyżyku kapucynku możliwość (ograniczoną) wytwarzania czerwonego barwnika kantaksantyny i zdolność (pełną) jej odkładania w upierzeniu. To właśnie miałem na myśli pisząc mylnie o czerwonym „faktorze”.
Teraz proponuję małą powtórkę z fizyki:)
Jest taka fajna, lapidarna, ale niezwykle trafna definicja koloru, a mianowicie, że „
kolor jest funkcją światła”. Tak jest rzeczywiście; zjawisko postrzegania przez nas kolorów możliwe jest tylko dlatego, że na oglądane przedmioty i substancje pada światło, czasem dzienne, a czasem sztuczne. Kolory w ciemności nie istnieją, a żeby się o tym przekonać, wystarczy sobie uzmysłowić fakt, że im ciemniej tym większe mamy trudności z prawidłowym odbiorem koloru. Jeśli np. w czasie zapadania zmroku będziemy się przyglądali kolorowej fotografii, to im w pomieszczeniu będzie cieniej, tym mniejsza będzie nasza zdolność prawidłowego odbioru kolorów, czyli że fotografia będzie stawała się coraz bardziej „bezbarwna”.
Tak więc tylko w świetle (najpełniej w świetle dziennym) możemy prawidłowo rozróżniać kolory, a to dlatego, że zjawisko posiadania przez przedmiot lub substancję jakiegoś „koloru” ściśle związane jest z widmem świetlnym, inaczej (bardziej międzynarodowo) określanym jako „spektrum” światła. Jak pamiętamy z fizyki, w skład widma światła wchodzą wszystkie podstawowe kolory, od ultrafioletu aż po podczerwień. Każdy kto widział w swoim życiu tęczę, wie o czym mówię; jak wiadomo tęcza powstaje poprzez rozszczepienie światła słonecznego w kryształkach wody padającego deszczu, lub mgiełki podeszczowej.
Ponieważ „przejścia” między kolorami widma świetlnego są płynne, mamy do czynienia z niezliczoną ilością różnych kolorów pośrednich, jak również z niuansami kolorystycznymi, powstałymi na skutek wymieszania się poszczególnych kolorów widma. Bardzo skrótowo mówiąc (bez wyjaśniania samego zjawiska, co wymagałoby rozszerzenia tematu o zagadnienia z zakresu fizyki kwantowej:) zjawisko koloru określić można w ten sposób, że oglądany przedmiot lub substancja wchłania (absorbuje) pewną część fal widma świetlnego, odbijając (reflektując) tylko te jego fragmenty, które stanowią o danym kolorze. Jeśli odbijane jest całe widmo, mamy do czynienia z „kolorem” białym, jeśli natomiast widmo świetlne jest całkowicie absorbowane powstaje kolor czarny.
I tak dla przykładu dojrzały pomidor ma kolor czerwony, co oznacza, że struktura jego skórki i miąszu pochłania wszystkie kolory widma świetlnego poza czerwonym, który odbija (reflektuje). Trawę odbieramy jako zieloną tylko dlatego, że wszystkie kolory widma poza niebieskim i żółtym, zostają przez powierzchnię trawy wchłonięte (absorbowane). Odbite kolory niebieski i żółty, zlewając się ze sobą, dają wrażenie koloru zielonego.
PrzejdŹmy teraz do kanarków barwnych.
Otóż kolory występujące u kanarków determinują dwa zasadnicze grupy barwników, a mianowicie:
1. farby tłuste (lipochromowe), do których należy farba żółta i (z pewnym ograniczeniem, o czym będzie jeszcze mowa) czerwona. Brak tych dwóch farb lipochromowych w upierzeniu ptaków powoduje, że całe światło widma jest przez upierzenie ptaka odbijane i kanarek objawia się nam jako „biały”.
2. pigmenty melaninowe (po grecku: „melas” znaczy „czarny”) czyli kryształki, czy cząsteczki eu- i phaeomelaninowe, które u kanarków w zależności od rasy występują w różnych odcieniach, od czarnego poprzez siwy, brązowy, czerwonawy (rdzawy), beżowy aż do żółtego.
W popularnej literaturze o kanarkach czasami mylnie wspomina się też o rzekomo posiadanych przez nie tzw. farbach strukturowych, czyli o farbach, które powstają nie w skutek obecności w upierzeniu molekułów określonego barwnika czy też pigmentów melaniny, ale wywoływane są optycznie przez charakterystyczną budowę (strukturę) samego upierzenia.
Norbert Schamm, który przed napisaniem swojej książki przez wiele lat doświadczeń zbadał pióra większości ras i odmian kanarków kolorowych pod elektronowym mikroskopem, twierdzi, że nie spotkał się z ani jednym przykładem farb strukturowych i, że tego typu farby u kanarków po prostu nie występują. Wszystkie znane nam rasy i odmiany kanarków barwnych rezultują w/g niego tylko i wyłącznie z charakterystycznego dla danej rasy czy odmiany rozmieszczenia pigmentów (cząsteczek) melaniny, jej barwy, a także z ich wzajemnego stosunku z odpowiednią farbą tłustą (lipochromową). Norbert Schramm badał też dla porównania pióra innych ptaków, między innymi papużek falistych i stwierdził, że do tzw. farb strukturowych zaliczyć można np. kolor niebieski u tych ptaków, który powstaje dzięki właściwej tylko papużkom strukturze piór, w skład których wchodzą bezbarwne kanciate komórki (Schramm używa nazwy „Kästchenzellen”), łamiące światło i powodujące powstawanie koloru niebieskiego.
Z typową farbą strukturową mamy też do czynienia w przypadku piór główki i szyjki kaczora kaczki dzikiej, które „mienią się” różnymi kolorami, wywołanymi właśnie przez strukturę (budowę) piór, załamujących i reflektujących światło, a nie przez znajdujące się w nich takie czy inne barwniki.
Pozostawmy na boku pigmenty melaninowe, bo w rozstrzygnięciu naszej kwestii (przypominam: „
Czy z kanarka białego albo żółtego da się barwnikami zrobić kanarka czerwonego?”) nie mają one żadnego znaczenia. Naszą uwagę skupimy na lipochromach, czyli farbach tłustych.
U kanarków lipochromowych, które Schramm proponuje nazywać kanarkami „rozjaśnionymi” (aufgehellte Vögel) ze względu na całkowite wyeliminowanie z ich upierzenia pigmentów melaninowych, mamy do czynienia z dwoma substancjami barwiącymi upierzenie, a mianowicie z żółtą ksantopylą (nie wiem czy tak ona nazywa się po polsku; u Schramma jest mowa o „Kanarien-Xanthopyll”) i z czerwoną kantaksantyną (Canthaxantin). Produktem wyjściowym (surowcem) obu tych substancji barwiących jest carotenoid o nazwie luteina o wzorze chemicznym C40 H56 O2., którą ptaki przyjmują wraz z pożywieniem. Na skutek posiadania odpowiednich genów sterujących z kolei produkcją potrzebnych enzymów, organizm kanarków potrafi dokonać syntezy jednego z w/w barwników lub obu jednocześnie. I tak w zależności od posiadanych genów kanarek jest żółty (gelbgründig), czerwony (rotgründig) lub pomarańczowy, w przypadku, gdy te dwie farby lipochromowe występują jednocześnie. Kanarki o różnych odcieniach koloru pomarańczowego dla uproszczenia nazewnictwa zalicza się do kanarków „czerwonych” (rotgründig).
Pierwotną farbą lipochromową kanraka, a więc jego formy dzikiej, była (obok melaniny) żółta kanarcza ksantopyla (Kanarien-Xanthopyll), którą kanarki wytwarzają bezpośrednio z przyjmowanej w pokarmie luteiny. Oczywiście u kanarków dzikich występowała ona wraz z ciemną melaniną, ale z czasem, poprzez odpowiednie kojarzenie ptaków, udało się uzyskać osobniki „rozjaśnione”, tzn. całkowicie żółte, bez pigmentów melaniny. W tym miejscu należy dodać, że nawet jeśli pominie się działanie różnych dodatkowych faktorów jak faktor cytrynowy, ivoor, niebieski (kobaltowy) czy pastelowy, u kanarków kolor żółty występuje z różnym nasileniem i w różnych odcieniach, a uwarunkowane jest to po prostu różną pracą genów, a także przyjmowaniem mniej lub bardziej bogatego w luteinę pożywienia jak i w ogóle różnymi zewnętrznymi czynnikami, wpływającymi w taki czy inny sposób na upierzenie ptaka, np. przebyte choroby, nasłonecznienie itd.
Z tłustą (lipochromową) farbą czerwoną, którą od dawien dawna próbowano jakoś przenieść na upierzenie kanarka, sprawa przedstawia się już nieco inaczej. Otóż jeszcze przed rewolucyjnym przełomem, jakim było niewątpliwie udane skrzyżowanie kanarka z czyżem kapucynkiem, podejmowano intensywne próby „barwienia” kanarków na „czerwono” poprzez odpowiednie, bogate w czerwone, naturalne barwniki pożywienie. I rzeczywiście, z niektórych żółtych kanarków udawało się uzykać ptaki o delikatnym, czerwonawym nalocie, ale było ono tak niewielkie i śladowe, że naturalnie zupełnie nie zadowalało ambicji eksperymentujących w ten sposób hodowców. O czym dawniej jeszcze nie wiedziano, były to ptaki, u których w wyniku syntezy luteiny, obok kanarczej żółtej ksantopyli, powstawały już wtedy niewielkie ilości czerwonej kantaksantyny!
U czyżyka kapucynka jest dokładnie odwrotnie, tzn. ten sam surowiec czyli luteina „przerabiany” jest na duże ilości „ogniście” czerwonej kantaksantyny i tylko niewielkie, śladowe ilości żółtej ksantopyli i dlatego niektóre partie upierzenia czyżyka są czerwone.
Jak wiadomo po dokonaniu krzyżówki z kanarkiem żółtym, uwarunkowana genetycznie cecha odkładania w upierzeniu kantaksantyny przeszła z czyżyka na kanarki, które nagle pod wpływem „czerwonego” pożywienia, a także beta-carotenu stały się pomarańczowe, czyli ich zabarwienie leżało dokładnie pośrodku między dwiema farbami tłustymi (lipochromowymi), a mianowicie żółcią kanarczej ksantopyli i czerwienią kantaksantyny. Oznaczało to, że kanarki wyhodowane z takich krzyżówek w znacznie lepszym stopniu potrafiły dokonywać syntezy kantaksantyny z zawartej w pożywieniu luteiny, niż kanarki „normalne”, czyli te tradycyjnie żółte, które kiedyś próbowano dobarwiać. W miarę dokładniejszych badań i eksperymentów nad tymi ptakami, a zwłaszcza po rozpoczęciu produkcji możliwej do zadawania kanarkom w pokarmie syntetycznej kantaksantyny okazało się, że pomimo mocno ograniczonych możliwości syntezy tego barwnika, zmieniona genetyka czerwonych kanarków spowodowała, że są one w stanie odkładać duże ilości gotowej kantaksantyny w upierzeniu, co oczywiście natychmiast wykorzystano! I to jest właśnie to, o czym piszę w poprzednich wpisach, a mianowicie, że kanarki czerwone dla dobrego wybarwienia muszą otrzymywać syntetycznie wytwarzaną, czystą chemicznie kantaksantynę, bo dalej nie są w stanie wyprodukować jej samodzielnie poprzez syntezę luteiny i to w takich ilościach, jak to się dzieje u czyżyka kapucynka, którego dobarwiać nie trzeba, bo kantaksantynę potrafi wytworzyć sobie samodzielnie i to w wystarczających dla „ognistej” czerwieni ilościach.
Oczywiście wykorzystując możliwości dobarwiania kanarków „na czerwono”, starano się jak najbardziej zredukować syntezę i odkładanie w piórkach żółtej ksantopyli, aby nie „fałszowała” ona czerwonego koloru kantaksantyny, co w końcu rzeczywiście w dużym stopniu się udało, bo obecnie dobrze wybarwione na czerwono kanarki coraz bardziej zbliżone są do ideału ptaków czerwonych, a nie czerwono-pomarańczowych...
Według Norberta Schramma ten rozwój sytuacji nie jest właściwy; uważa on, że dalsze wysiłki hodowców kanarków czerwonych powinny skupić się na takich doborach kanarków, aby jeszcze bardziej poprawiły się ich możliwości syntezy kantaskantyny bezpośrednio z luteiny, czyli aby kanarki czerwone stawały się coraz bardziej czerwone w sposób naturalny (jak u czyżyka), pod wpływem odpowiedniego pożywienia, a nie na skutek „faszerowania” ich, skądinąd szkodliwą syntetyczną kantaksantyną.
Nie jest wykluczone, że kiedyś w przyszłości jakaś niewielka „korektura” (manipulacja) genomu kanarków czerwonych doprowadzi do tego celu. Świat nie stoi w miejscu, człowiek ma do dyspozycji coraz lepsze metody genetycznych korektur i taka wizja wcale nie jest pozbawiona szans realizacji w praktyce. Byłoby to z całą pewnością bardzo dobrym rozwiązaniem dla samych kanarków, które nie trzeba by dłużej sztucznie i bardzo szkodliwie dla zdrowia „dobarwiać” syntetyczną kantastantyną...
Po tych teoretycznych rozważaniach, pora na ponowną odpowiedŹ na główne pytanie dyskusji, a mianowicie czy można z lipochromowego kanarka żółtego lub białego poprzez sztuczne dobarwianie kantaksantyną zrobić kanarka czerwonego.
Otóż w oparciu o badania i teoretyczne wywody Norberta Schramma uważam, że z kanarka tylko bardzo słabo żółtego (czyli optycznie niemalże „białego”, którego przodkowie przekazali mu zdolność odkładania w piórach syntetycznej kantaksantyny (czyli który pochodzi od krzyżówki z czyżykiem), można poprzez sztuczne dobarwianie uzyskać kanarka czerwonego, pod warunkiem, że absorpcja barwnika będzie u niego dostatecznie wysoka i w sposób dominujący „przytłumi” resztki farby żółtej, sprawiając optyczne wrażenie ptaka „czysto” czerwonego.
Tak więc jak już w którymś z poprzednich wpisów stwierdziłem, kanarki „ogniście” czerwone, tak właściwie są bardzo bladymi kanarkami żółtymi dobarwianymi kantaksantyną. Innej możliwości uzyskania „czysto czerwonego” kanarka NIE MA, mimo iż – jako się rzekło – niektóre kanarki na wystawach bardzo mocno zbliżone są już do ideału...
Natomiast kanarka białego, tak dominującego jak i recesywnego nie można niczym „dobarwić” w takim sensie, żeby stał się on z białego kanarkiem czerwonym, z tej prostej przyczyny, że ptaki te są genetyczną mutacją i nie posiadają zdolności nie tylko odkładania tych farb w upierzeniu, ale nawet syntezy farb tłustych (lipochromowych) z luteiny. Co prawda u kanarków białych dominujących widać bardzo niewielkie, śladowe resztki farb lipochromowych w lotkach, ale to tylko te areały zareagowałyby na ewentualne dobarwianie kantaksantyną, natomiast pozostałe upierzenie dalej pozostałoby białe. Nawiasem mówiąc, standard C.O.M. obowiązujący kanarki dominujące nie przewiduje resztek czerwieni w lotkach; takie ptaki są na wystawach dyskwalifikowane, a dopuszczalne do konkursów są tylko kanarki z bardzo minimalnymi resztkami farby żółtej.
Mam nadzieję, że powyższy tekst rzucił nieco więcej światła na zagadnienie kolorów i barwienia kanarków lipochromowych, a także dość jednoznacznie odpowiedział na postawioną kwestię.
Na koniec mała uwaga w kwestii formalnej skierowana do Marka.
Otóż, Mark, nie bardzo podoba mi się Twój pomysł warunkowania naszych własnych wypowiedzi stwierdzeniami typu: „według mnie”, „wydaje mi się”, „moim zdaniem” itp. bo nie można ludzi dzielić na wszystko wiedzących „administratorów” wortalu, którzy takich sformułowań używać nie muszą, bo się na wszystkim znają i zawsze mają rację i na tych „niedoinformowanych” forumowiczów, którzy bez przerwy tylko coś tam „mylą”, „mieszają” i „przekręcają”. Pewnie, można się co do używania tych sformułowań umówić, ale żeby było sprawiedliwie, również i Ty jako administrator powinieneś używać tych zalecanych innym określeń, a tak niestety nie jest. Jak mi nie wierzysz, to weŹ dla próby przeczytaj któryś z Twoich wpisów, gdzie opisujesz jakieś kwestie, ot, chociażby ten, na który właśnie odpowiadam i policz ile razy użyłeś w tym tekście stwierdzeń typu: „wydaje mi się”, „moim zdaniem” czy innych ostrożnych sugestii, że i Ty możesz się jednak mylić. Z góry Ci zdradzę, że nie znajdziesz żADNEGO z tego typu stwierdzeń... A przy tym nie wszystkie Twoje teksty są od góry do dołu poprawne, nie obraŹ się, ale Ty też bardzo często „mieszasz” i „mylisz” pojęcia, czego Twój powyższy wpis jest doskonałym przykładem...
Pomysł stosowania tych wszystkich stawiających pod wątpliwość własne wypowiedzi stwierdzeń jest ponadto (moim zdaniem) niepotrzebna, bo przynajmniej ja wychodzę z założenia, że każdy odpowiada za własne wpisy i wszystko co opisuje, to jego osobisty pogląd na daną kwestię, nawet jeśli się myli. Jak się mogłeś niejednokrotnie przekonać, ja osobiście nigdy nie miałem problemów z przyznawaniem się do błędów i dalej nie będę takowych miał, ale wolałbym, aby mi je bardzo precyzyjnie wytknięto, a nie ogólnikowo „stawiano do kąta”, za „wypisywanie głupot”...
Ciekawe co inni myślą o tej sprawie:)
Pozdrawiam
feno-typ