Hmmm, ok - rozumiem zasadność zostawiania młodych z pierwszego lęgu, jeśli rzeczywiście CHCE SIĘ puścić parę od razu na drugi.
Ale w moim przypadku - chcę te ptaszki przeparować... To znaczy, w ogóle myślę o tym, żeby tego pastelowego, skubiącego samczyka wymienić na innego - tym bardziej, że w tym momencie naprawdę przyczepił się do samiczki, i spokoju jej nie daje - jest wobec niej bardzo brutalny. Tak jak jest świetnym ojcem (karmi młode naprawdę super - mimo że tez trochę poddziobuje), to mężem - raczej kijowym
Dlatego postanowiłam, że sprawię jej innego niebieskiego partnera - tak żeby mieć święty spokój, i żeby mi nie siedziała cały czas łysa.
Tak więc wczoraj zabrałam im budkę na cały dzień (oddałam wieczorem, żeby zobaczyć czy młode będą jeszcze chciały w niej spać). W sumie okazało się, że 3 z 5 młodych już wybrały nocleg poza budką, więc dziś rano ją zdjęłam i już nie oddam. Samczyka jeszcze trochę z nimi zostawię - póki dokarmia, a potem młode z samiczką pójdą do fruwalki, a on - no cóż, zostanie wymieniony na "lepszy model"
Gdyby tylko nie było z nim problemu, to nawet bym się nie zastanawiała, i nie kombinowała z oddzielaniem (póki bym nie miała naprawdę ważnego powodu)...