W moim pierwszym roku legowym 2012 zauwazylam zaleznosc ilosci i jakosci obserwacji do powodzenia.
Gdybym nie miala tyle okazji i czasu na obserwacje, nie zauwazylabym na czas, ze samczyk niszczy gniazdo samiczce i ja od niego przepedza; ze pisklaki sa marnie karmione; ze samczyk nie karmi mlodych gdy samiczka siedzi na kolejnych jajkach; albo chocby to, ze sie jeden kanarek zahaczyl pazurkiem przy dzrzwiczkach klatki.
Mam klatki w salonie - to wlasnie spory plus dla poczatkujacego.
Teraz wiem, ze jak beda staly w pokoju kanarkowym, bede z nimi posiadywac, zeby wiedziec jak sobie radza.
W moim stowarzyszeniu tutaj sa hodowcy chwalacy sobie ten rok i tacy, co mocno narzekaja. Jeden nie ma ani jednego mlodego ptaka. Nie umiem sobie wyobrazic, zeby w howodlach oddalonych od siebie o 3-4 km takie roznice z powietrza powstawaly.
Czytalam raz opinie jednego czlowieka, ze wszelkie problemy w hodowli wynikaja z bledow hodowcy.
Bardzo szeroko rozumiem ten temat i pamietam to zdanie zawsze, jak cos idzie nie tak jak powinno.
Kanarek2012 - moze to nie jakas dumna liczba, ale jednak calkiem ok przeciez masz tych mlodych. Ja to slyszalam, jak hodowcy decydowali sie na czwarte legi, gdy im slabo wychodzily poprzednie.

Co nie znaczy, ze to popieram - mozliwe, ze ptaki faktycznie jakos niedomagaja i szkoda by bylo je przeciazac.
Serdecznie pozdrawia
Agata, co po dwoch legach ma 7 pisklakow od 2 parek i jest za ten wynik chwalona w stowarzyszeniu, choc wydaje sie marny na pierwsze oko.