Sąsiadów wyeksmitowałam w piątek po południu (mieli dwa niezalężone jajeczka, więc nawet obyło się bez strat). Parce z pisklaczkami dałam trochę odsapnąć - wiecie, żeby tak nie robić wszystkiego na raz. Ale - ku mojemu zdziwieniu - nawet mimo tego, że druga połówka klatki byłą już pusta, to samiczka i tak wieczorem kombinowała, jak tam zajrzeć, i była bardzo zainteresowana co też jest po drugiej stronie. Tak więc dziś rano rozmontowałam przegródkę powiększając klatkę, i... karmią! Na szczęście karmią!

Nadal samczyk nieco więcej niż samiczka, ale ona też wlatuje, i nawet jakby troszkę przestała się obijać
Do tego narzuciłam na klatkę od strony budki dodatkową szmatkę, żeby to moje podglądanie (które naprawdę już ograniczam) było jeszcze bardziej dyskretne.
Bardzo dziękuję Wam obu za rady i za cierpliwość. Przyznam, że nigdy bym się nie spodziewała, że największym problemem, na jaki natknę się przy lęgach, będą sąsiedzkie romanse

Cóż, człowiek uczy się całe życie, następnym razem będę już sporo mądrzejsza (i na wszelki wypadek - uzbrojona w młynek

).
