witam...wczoraj póŹnym wieczorem odszedł mój najlepszy przyjaciel kanarek

...parę dni temu był osowiały lubił siedzieć na dole w kąciku,jeszcze śpiewał ale znacznie mniej niż zwykle...wczoraj rano miał jaskrawo zieloną kupkę którą ponad miesiąc temu udało mi się zaleczyć węglem...więc podałam mu węgiel.kupka była czarno(po węglu to normalne)ale cała w przezroczystym śluzie.ptaszek był słaby cichutki.wieczorem siedział na patyku z przymrożonymi oczkami.kołysał się jak by był pijany zrzedł na dół a właściwie to spadł wcisnął się w kont i szybko oddychał z zamkniętymi oczkami prawie nic nie kontaktował długo się męczył bardzo szybko oddychał :'(dzióbek i nóżki robiły się sine nagle otworzył oczki szeroko podniósł się i zaczął się rzucać cały po dnie klatki jak by miał atak padaczki bezwładnie upadł na plecki i umarł

...czy ktoś wie co to mogło być...bardzo proszę o pomoc...
