Jacky
Administrator
Aktywny użytkownik
Offline
Łódź
Netykieta: Nadzór mam nad Adminem
Wiadomoci: 2 752
|
 |
« Odpowiedz #1 : Maja 21, 2010, 02:50:33 » |
|
Kiedy w 2007 r. rozpoczynałem przygodę z lęgami kanarków otrzymałem od Marka dwie zielone samiczki z koronką i jednego zielonego samczyka consort. Mark celowo podarował mi zupełnie przeciętne ptaki i to w dodatku zielone, aby zarazić mnie hodowlą. Do tego udzielił mi na samym początku sporo rad w jaki sposób przeprowadzić lęgi, aby zakończyły się one powodzeniem.
Udało Mu się to z nawiązką. Ptaszki lęgły się praktycznie podręcznikowo. Sam nawet się dziwiłem, jak taki laik jak ja może mieć tyle piskląt od zaledwie dwóch samiczek.
To był jedynie pierwszy i ostatni rok bezproblemowej hodowli glosterów. Schody zaczęły się już w kolejnym sezonie, kiedy zakupiłem pierwsze ptaki, które były wystawiane na wystawach.
Niby wszystko robiłem według tych samych zasad, niby stosowałem te same rady Marka, ale o każde pisklę musiałem walczyć. Miałem ciągle pod górkę, a to samice znosiły niezapłodnione jajka, a to schodziły z gniazd i nie chciały wysiadywać młodych, a to nie chciały ich karmić, a to młode chorowały, a potem padały, a to dorosłe już ptaki nie potrafiły przeżyć pierzenia.
Wprawdzie zawsze coś tam udało mi się wyhodować, ale ilość czasu jaki musiałem poświęcić na ptaki (głównie na naukę, opiekę i poszukiwanie różnych optymalnych rozwiązań) była niewspółmierna do efektów hodowlanych.
Kolejne lata, kiedy już zakupiłem ptaki, które wygrywały wystawy, bardziej jeszcze utwierdziły mnie w przekonaniu, że hodowla glosterów z wyższej półki, to nie jest bułka z masłem. Muszę jeszcze nadmienić, że nigdy nie sprowadzałem ptaków z zagranicy do swojej hodowli, ponieważ miałem obawy czy potrafiłbym przeprowadzić z takimi ptakami udane lęgi.
Wprawdzie zdarzało mi się np. pożyczać ptaka sprowadzonego z zagranicy, ale były to przypadki incydentalne. Generalnie moja hodowla jest oparta o ptaki urodzone i wychowane w Polsce (inna sprawa, że prawdopodobnie są po ptakach sprowadzonych z zagranicy przez innych hodowców, od których kupowałem ptaki).
Z rozmów przeprowadzonych z różnymi hodowcami na wystawach i przy innych okazjach wiem, że im też trudniej się hoduje glostery „lepsze” od tych całkiem zwyczajnych. Każdy z nich ma jakieś problemy, które najczęściej pomija milczeniem. Znane są przypadki kupienia dobrych ptaków za granicą, które z różnych przyczyn padały zaraz po zakupie.
Czy warto zatem zawracać sobie głowę ptakami z wyższej półki? Warto! Chociażby dlatego, żeby mieć radość z kilku piskląt. Dlatego, żeby zawsze podnosić poprzeczkę samemu sobie chociaż o jeden stopień. Wreszcie dlatego, żeby ciągle uczyć się i mieć poczucie samorealizacji.
Z tego co wiem, to problem nie dotyczy tylko glosterów, ani też samych kanarków. Ta zasada tyczy się wszystkich zwierząt, ale te przysłowiowe glostery są typowym przykładem, że skala trudności hodowli rośnie wraz z jakością ptaków.
Korzystając z okazji chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim hodowcom, od których kupowałem ptaki oraz tym którzy przekazali mi szereg porad o kanarkach i ich hodowli. Dziękuję też Użytkownikom naszego wortalu za szereg ciekawych wypowiedzi i spostrzeżeń, które wykorzystałem póŹniej w różny sposób w swojej hodowli.
|