Mark
Administrator
Użytkownik
Offline
Częstochowa
Netykieta: Nadzór mam nad Adminem
Wiadomości: 709
|
|
« : Wrzesień 25, 2010, 12:04:55 » |
|
W związku z faktem ze nikt nie zamieścił żadnego opowiadania to postanowiłem dać dobry przykład i zamieścić to co sam "upisałem" Mam nadzieje że teraz "worek" z opowiadaniami się otworzy a rożne opowieści popłyną szeroka strugą. Jeszcze raz zachęcam wszystkich do pisania dowolnych, szeroko rozumianych opowiadań.
Moje Mistrzostwa Świata.
Tegoroczna zima była straszna,śnieg,mróz i oblodzone drogi.Termin mojego wyjazdu na Mistrzostwa Świata zbliżał się nieubłaganie,a zima nie folgowała.Ja jednak jako desperat kanarczany nie rezygnowałem z wzięcia udziału u tak długo oczekiwanych Mistrzostwach Świata.Ten rok był dla mnie szczęśliwy jeśli idzie o moje glosterki,były w tym roku zupełnie wyjątkowe,króciutkie,malutkie i takie okrąglutkie jak piłeczki,mówię Wam glosterki marzenie każdego rasowego hodowcy.Nareszcie po wielu latach kanarkowego wysiłku hodowlanego ,wysilania intelektu ,zaklinania wszelkich świętości i zgłębieniu zasad genetyki udało mi się wychować glostery wręcz idealne,no powiedzmy prawie doskonałe. Czyżby teraz ta sroga zima miała by mi stanąć na przeszkodzie abym takich skarbów nie zawiózł na MŚ i na nich nie zwyciężył,o nie muszę jechać pomimo zamieci i oblodzonych dróg. Jechać miałem samotnie ,prawie trzy tysiące kilometrów w śniegu i lodzie.Myślami byłem już na wystawie już widziałem tłumy hodowców zbierające się przed moimi skromnymi dwiema kolekcjami glosterów.Marzenia ale do wyjazdu pozostało jeszcze kilka dni,które poświeciłem na dokładne zaplanowaniu trasy przejazdu i przygotowaniem samochodu do drogi. Śnieg za oknem sypał dalej ,mróz wcale nie lżał a termin wyjazdu zbliżał się nieubłaganie. Jak na prawdę wyglądały te moje cudowne glosterki,ano wyglądały jak ideały mówię Wam każdy na 99 punktów.Godzinami siedziałem przed klatkami wystawowymi w których siedziały moje skarbeńki i patrzyłem na nie całymi dniami,sycąc oczy ich kształtami. Wiadomo powszechnie że glostery są trochę podobne do kobiet,ważny jest ich kształt i piękno zaklęte w harmonii ich postaw i ruchów. Moje glostery rzeczywiście były kobietami bo wszystkie były samicami,a wiadomo ze wystawowe glosterowe piękności to prawie zawsze samice. Nadszedł dzień wyjazdu ,długo oczekiwany a jednocześnie budzący wiele lęków i obaw. Rodzina żegnała mnie jakbym co najmniej wybierał się na wojnę i z której miałbym już nigdy nie powrócić.Oczy mojej żony wyrażały jeszcze jakąś nadzieje że w końcu "zmądrzeje" i w ostatniej chwili powiem nie jadę -zmądrzałem. Jednak z każdą sekundą jej oczy smutniały i starały się coraz bardziej wilgotne bo zrozumiała ze ja jednak pojadę ,a ślady moich opon w kilka sekund zawieje śnieg,który padał od tygodnia prawie bez przerwy. Po tych emocjach z pożegnaniem nareszcie zostaliśmy sami,ja,moje glostery i daleka droga. Zmrok zapadał szybko ,droga stawała się coraz trudniejsza , leżące tiry na poboczach dróg wzbudzały we mnie lek. Jednak po wyjeŹdzie z naszego kraju,droga stała się jakby bardziej czarna,chociaż śniegu był całkiem podobny do naszego krajowego śniegu czyli był biały i upierdliwy bo leciał z nieba bez większych przerw. Przejeżdżając następną granice następnego państwa było już lepiej a miejscami śniegu nie było wcale,wjeżdżałem do t.z. ciepłych krajów. Z pewnym niedowierzaniem zacząłem oglądać otaczający mnie krajobraz który już nie był zimowy lecz jakby jesienny,albo nawet może już wiosenny,zamyśliłem się nad taką zmianą krajobrazu bo uświadomiłem sobie ze przecież prawie już osiągnąłem swój cel jeszcze tylko 500 km i będę na Mistrzostwach Świata na które czekałem tyle lat. Zmęczony nie śpiący od 30 godzin ,brudny i pełen obaw wjeżdżałem do miasta w którym odbywały się Mistrzostwa Świata ,miasta moich marzeń. Prawie jak samotny szeryf wjeżdżający samotnie na koniu do małego miasteczka na dzikim zachodzie , podobnie ja powoli jechałem ulicami miasta które miało paść u mych stóp. żona zawsze mi mówiła że mam coś z kowboja nigdy tego nie rozumiałem,w sumie cieszyłem się ze nie mam czegoś z rycerza bo to by miało raczej wydŹwięk jednoznaczny. Teraz zacząłem się domyślać że mojej żonie chodziło chyba o wyraz mojej twarzy,twarzy człowieka skoncentrowanego na celu który chce osiągnąć,tak sobie to wytłumaczyłem i jechałem dalej. Po krótkim błądzeniu zobaczyłem ogromną hale wystawienniczą otoczoną wianuszkiem samochodów z całej europy,jestem u celu. Tylko wysiadłem z wozu a tutaj znów dopadły mnie następne wątpliwości,jak sobie poradzę językowo bo wiadomo że najlepiej znam, język rosyjski ,który tutaj chyba nie będzie miał żadnego zastosowania. Jednak nie zwalniając kroku ja i moje glostery przekroczyliśmy próg wielkiej hali wypełnionej po brzegi przez ludzi i ptaki. No tak ludzie i ptaki magiczny duet od zarania dziejów ludzkości-zamyśliłem się na chwile ale oto czyjś głos wyrwał mnie z zadumy. Jakiś język zabrzmiał ostro i świszcząco ,nie umiałem nazwać jaki to też może być ten język nie mówiąc już o jego zrozumieniu.Jeszcze bardziej jednak zdumiała mnie osoba która władała tym przedziwnym językiem.Mężczyzna ok. pięćdziesiątki ,sady z wąsami jak u suma ,barczysty i postawny gdzie ja jestem -przemknęło mi przez myśl. Jednak moje napięcie od razu znikło gdy zobaczyłem szeroki uśmiech jegomościa , uwieńczony rzędem białych zębów. Hello, I wanted to give the birds to the contest- zagadnąłem bez przekonania że ktokolwiek to zrozumie , przyjechałem tu zwyciężyć ,dodałem sobie cichutko po polsku pod nosem. Formalności z przyjęciem ptaków na wystawę przebiegły nawet bardzo sprawnie,ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu. Jegomoście z wąsami bo jak się potem okazało było ich kilku tylko się trochę dziwili gdy w rubrykę państwo wpisałem dumnie wielkimi drukowanymi literami POLSKA. Coś sobie tam świergolili czytając ten wyraz wychodziło im a to Polonia a to Poland. Po oddaniu ptaków na konkurs emocje mnie opadły całkowicie a górę wzięło zmęczenie i prawie całkowite wyczerpanie mojego organizmu długą bezsennością. Nie myślałem już o niczym innym niż usnąć ,nie jeść czy tez nie pić ale tak po prostu spać. Mój hotel był nie daleko w recepcji dogadałem się bez większych problemów.Pokój hotelowy był schludny i czysty i była w nim łazienka a w niej prysznic-przedmiot prawie magiczny i wytęskniony długimi tysiącami kilometrów. Pierwsze krople wody jakie spadły na moją skórę były wręcz boskim eliksirem,który upoił mnie całkowicie. Teraz spać ,zasnąłem praktycznie tak jak się położyłem,a mój sen był tak głęboki i spokojny że obudziłem się dopiero po 13 godzinach nie za bardzo wiedząc gdzie jestem. Szybko jednak sobie uświadomiłem gdzie jestem i po co tu przyjechałem To uświadomienie dodało mi skrzydeł,szybko coś zjadłem i prawie biegiem poleciałem na wystawę ,bo uświadomiłem sobie że przecież już są wyniki a ja pewnie już jestem Mistrzem Świata tylko pewnie jeszcze o tym nie wiem. Pewnym i zdecydowanym krokiem przekroczyłem próg hali wystawowej zmierzając w stronę gdzie znajdowały się glostery. Już z daleka widziałem tłum hodowców cisnących się przy klatkach z glosterami na których wisiało wiele kotylionów z napisami Bester gloster i Czempion gloster. Zacząłem się przeciskać przez tłum hodowców z nadzieją że na tej małej kartce czyli karcie ocen widnieje moje skromne nazwisko i imię. Stanąłem jak wryty widząc swoje nazwisko na klatce, na której widniała wielka czerwona jedynka.Więc wygrałem,zwyciężyłem to ja jestem najlepszy na świecie,marzenia się spełniają.Uniosłem ręce w a akcie zwycięstwa ,otaczający mnie hodowcy zrozumieli kto ja jestem i zaczęli mi gratulować ściskać moje obie dłonie i wykrzykiwać coś w jakiś mi nie znanych językach. Euforia była pełna. Jednak jeden z hodowców jakby mnie mocniej zaczął szarpać za moje wyciągnięte ręce. Słyszałem wyraŹnie Marek,Marek głos był jakby znajomy ,kto tak znajomo potrafił wypowiadać moje imię. Marek,Marek-zostajesz tutaj na noc,no pewnie nawet na całe życie odpowiedziałem bez zastanowienia. Nagle poczułem silne szarpniecie za prawą rękę ,coś mi w głowie zatrzeszczało i znów znajomy głos oznajmił :przestań się śmiać jak dziecko i idŹ spać do łózka jak człowiek a nie w fotelu będziesz spał ?. To było jak grom z jasnego nieba ,moje nogi zadziałały automatycznie czyli praktycznie stanąłem na baczność w ciągu ułamka sekundy. Aleś usnął nie mogłam Cię dobudzić,oznajmiła moja żona. Ja tutaj zostałem Mistrzem Świta a Ona każe mi iść spać,taką krzywdę to może zrobić człowiekowi tylko jego własna żona. Stojąc tak ogłupiały na środku pokoju zrozumiałem że to był tylko sen,piękny sen o pięknych marzeniach.
|