|
feno-typ
Go
|
 |
« : Grudnia 06, 2008, 12:50:47 » |
|
Pragnę się Wam, kochani Forumowicze, przedstawić.
Na imię mam Jerzy, czasem mówią też do mnie Jurek. Jestem niereformowalnie posuniętym w latach facetem, dokładnie za rok stuknie mi szósty krzyżyk. Moją pasją życiową są kanarki, którymi zajmuję się już od ok. trzydziestu lat, niestety z uwarunkowanymi sytuacją rodzinną, przerwami...
Do niedawna udzielałem się na niniejszym wortalu w sposób niepokorny, co doprowadziło do zupełnie niepotrzebnych nieporozumień z bardziej utytułowanymi Kolegami i spowodowało, że kompletnie załamany, musiałem wycofać się na kilka dni dla szczerego rachunku sumienia, a przede wszystkim dla wyrachowanego uniknięcia kolejnych potrąceń tzw. reputacyjnych punktów.Po szczerej i rozgrzeszonej spowiedzi przed moim szanownym Adwersarzem, posypawszy głowę zabrudzonym kanarczym piaskiem, wracam na forum w charakterze „feno-typa“... i ma nadzieję, że tym razem utrzymam się tutaj nieco dłużej.
Zapewne wielu z Was, kochane Koleżanki i Koledzy, zastanawia się, dlaczego wybrałem tak dziwnego nicka i nie zarejestrowałem się np. jako „Jurek Nr.2“, co przecież w dostatecznym stopniu wskazywałoby na moją wewnętrzną metamorfozę. Otóż wybór nowego nicka był niezwykle głęboko przemyślany i podjęty w momencie największego wewnętrznego olśnienia, w którym jak Gwiazda Betlejemska zaświtała mi w głowie myśl, co tak właściwie miał na myśli Kolega Jasiol, wytykając mi całkiem słusznie archaiczno-aroganckie niedocenianie tego terminu. Przy czym nie chodzi mi wcale o kanarki, ale o najgłębsze pokłady mojego własnego, jurkowego „Ego“.
Nawet nie wyobrażacie sobie, moi Kochani, jak bardzo wpis szanownego Jasiola pomógł mi w ponownym przyjęciu pozycji stojącej i spowodował, że zupełnie nieskromnie w chwilach egzaltycznego uniesienia, podnoszę czasem nawet moje sponiewierane czoło.
żeby wytłumaczyć znaczenie eliksiru, który szanowny Jasiol swoim wpisem wylał na mą niereformowalną duszę, zacznę może od tego, że ... nie grzeszę urodą. Naturalnie nie jest aż tak Źle, żebym przy goleniu zasłaniał lustro i pozbywał się jednodniowego zarostu po omacku, ale gdybym np. został aktorem, role Don Juana czy Cassanovy byłyby dla mnie raczej nieosiągalne. Mogę sobie natomiast wyobrazić, że w celach oszczędzenia szminki i innych akcesoriów do charakteryzacji, bez problemów dostałbym rolę Dzwonnika z Nortre Dame, niejakiego Quasimodo.
W jakiś zupełnie niezrozumiały genetycznie sposób udało mi się poślubić śliczność w czystej postaci, z którą mam trójkę absolutnie pięknych dzieci. Przystojni synowie nie mieszkają już co prawda z rodzicami, ale wydzwaniające do nas co jakiś czas złamane sercowo panienki bardzo dobitnie świadczą o aparycji naszych postawnych budrysów... Na wpół dorosła córa też jest „tak więcej przepiękna“ – jak mawiają Warszawiacy, o czym mogą zaświadczyć szanowni Koledzy Jakcy i Rafał, którzy mieli okazję naszą panienkę zobaczyć na własne oczy. Ale powróćmy może do tematu.
Otóż do czasu uświadamiającego wpisu szanownego Jasiola byłem przekonany, że uroda moich dzieci związana jest z nieprzeciętnym pięknem mojej małżonki, z czego tak właściwie byłem nawet zupełnie samokrytycznie zadowolony. Moje przekonanie utwierdzały dodatkowo niezbyt dla mnie pochlebne opinie krewniaków i przyjaciół, odnajdujących różne fragmenty podobieństwa naszych dzieci do małzonki. Z przygnębiającymi porównaniami typu: „Twój starszy syn, to cała mama!“ czy „Córcia ma po mamie śliczną oprawę oczu“ konfrontowany byłem przez całe 35 lat naszego wspólnego pożycia, bez jakichkolwiek protestów z mojej zgnębionej, zakompleksionej strony. I nagle na wortalu Jacka i Marka padło magiczne, wyzwalające hasło „fenotyp“! Było to dla mnie olśnienie większe niż naświetlona uranem klisza fotograficzna w szufladzie Marii Curie-Skłodowskiej! EUREKA! Fenotyp, czyli brzydki typ, z którego rodzą się wspaniałe dzieci!!! Genetyczne obeznanie naszego Kolegi Jasiola w jednej sekundzie wyzwoliło mnie z wszystkich moich dotychczasowych kompleksów, dodało skrzydeł, poderwało z nieuzasadnionych klęczek przed mą urodziwą małżonką na moje własne, krótkie nogi! Ze łzami w oczach pojąłem, że na jasiolowe wyzwolenie czekałem od lat dziesiątków! Była to moja wewnętrzna Rewolucja PaŹdziernikowa, po której – podobnie jak świat – pogrążyłem się w niebiańskim wprost szczęściu i samozachwycie!
Fenotyp! FENOTYP!!!
Fenotyp, czyli fatalny „typ“, z ukrytym, wewnętrznym pięknem! Z zakamuflowaną urodą Georga (Jurka!) Clooney’a czy innego „American Pie“, przekazujący to piękno następnym pokoleniom! Fenotyp – kiedyś przedmiot moich niespełnionych marzeń i snów, a teraz wspaniała rzeczywistość, udowodniona przez kochanego Jasiola!
Termin ten tak mną wstrząsnął, że nie rozstanę się z nim już nigdy. Niech sobie tam niereformowalni krewniacy paplają co chcą - od wpisu szanownego Jasiola, WIEM po kim mamy piękne dzieci i chociaż dalej skromie zatajać to będę przed moją niereformowalną małżonką, cicha satysfakcja i błoga pewność siebie codziennie napawać będzie radością moją uskrzydloną duszę! Już teraz golę się przy użyciu dwóch luster, z których jedno umieszczone jest za moją głową... Nie przejdę obok żadnego auta czy okna wystawowego, żeby nie poprzeglądać się w szybach i zachwycić moim wewnętrznym fenotypowym pięknem...
Ale, Kochani Forumowicze, wyobraŹcie sobie, że rewelacje szanownego Jasiola zmieniły także moje podejście do zagadnień hodowlanych. Natychmiast po tym olśniewającym doinformowaniu mnie przez szanownego Kolegę, wybrałem do dalszej hodowli najbrzydsze ptaki! Reszta skażonych wewnętrznie, pozornie pięknych osobników, zostanie jak najszybciej sprzedana... Od zaraz kojarzę tylko fatalne typy, czyli fenotypy! Mało tego, na Mistrzostwa Niemiec do Bad Salzuflen wybiorę się w ostatnim dniu wystawy, która ze względu na siedzące w klatkach wystawowych pozornie tylko ładne ptaki, zupełnie mnie nie interesuje!!! Natomiast cała moja uwaga skupi się na giełdzie, na której w ostatnim dniu dostanę same fenotypy! I to za grosze! Z szelmowskim uśmieszkiem doinformowanego będę targował się z zupełnie bezpodstawnie zrozpaczonymi sprzedawcami kanarczych giełdowych resztek i kupował najbrzydsze kanarki... A potem rozpocznę hodowlę pozornie tylko pięknych potomków moich wspaniałych, cudownych wewnętrznie fenotypów. I tak to dzięki Jasiolowi kanarczy świat jeszcze o mnie usłyszy!!!
(Zdezorientowanych wyjaśniam, że wszystko co powyżej napisałem to SATYRA!)
Mam też nadzieję, że Jasiol nie obrazi się na mnie za te wygłupy:)
Cieszę się, że znowu mogę być razem z Wami....
Pozdrawiam serdecznie
Jur.. tfuuu! – FENO-TYP
|