Mineło już 2 tygodnie od mojego ostatniego wpisu a w mojej hodowli sporo się wydarzyło więc myślę, że mogę się "pochwalić".
Otóż:
Jak to podczas lęgów samice wytrwale karmią swoje młode, a 3 moje samce śpiewają tak, że jak ktoś wchodzi to się pyta ile mam kanarków bo na "oko" no może raczej na "słuch" wydaje się jakby było ich ze sto:)
Z ostatniej mojej relacji wynika iż miało się wykluć przy dobrych wiatrach 19 młodych, lecz przez to że jajka prześwietlałem w 4 dniu wtargnoł błąd ale na szczęście na moją korzyść gdyż wykluło się razem okrągłe 20 młodych. Z czego oczywiście bardzo się cieszyłem, gdyż pewnie każdy lubi tak miłe błędy

Wszystkie młode wykluły się w 14 dniu wysiadywania jaj przez samiczki.
Pod parką z klatki nr.6 młode wykluły się jak wiadomo jako pierwsze, liczyłem u tej parki na młode RUBINO i właśnie dlatego do lęgów pozostawiłem tą dość małą samiczkę z cystą przy ogognie ponieważ według moich "planów" miała ona dać z przydzielonym jej samcem N191 młode RUBINO CZERWONE MOZAIKOWE, tyle większe było moje szczęście kiedy zobaczyłem że w gniazdku na 4 zalęgnięte jaja pojawiły się aż 4 ptaki z czerwonymi oczyma, tu przyznam że nie sądziłem że wszystkie młode będą czerwonookie.
Piąty młody czerwonooki pojawił się u samiczki z klatki nr 9 to właśnie u tej samiczki w 4 dniu wysiadywania stwierdziłem 3 zalęgnięte jaja a wykluły się 4 młode.
Wszystkie inne młode miały być ptakami "standardowymi" czerwonymi mozaikowymi, a 2 z nich to miałyby ciemne plamki na głowach jak to jest u lizardów, po jednym takim szeku było u samic z klatki nr 1 i 2, otóż samiczka z klatki 1 jest matką tej drugiej, właśnie ta parka z 1 klatki była w parze także w ubiegłym roku i choć nie uchowałem po nich zbyt dużej ilości młodych bo na 3 lęgi było ich zaledwie 5 to ani jeden z nich nie miał żadnych oznak szekowatości za to wszystkie samiczki po tej parze bardzo mi się podobały dlatego też zostawiłem tą parkę ze sobą także na ten rok.
Wszyscy pewnie sobie przypominają samiczkę z klatki nr 5 to ta która nie chciała wysiadywać swoich jaj z 1 lęgu, otóż ta samiczka zniosła swoje trzy 2-lęgowe jaja i po zniesieniu właśnie 3 ostatniego jaja zasiadła na nich jak królowa na tronie co nie powiem ucieszyło mnie gdyż oczywiście miałem taką nadzieję, no i także oczywiście w 4 dniu wysiadywania po prześwietleniu jaj wszystkie okazały się być czyste, dałem tej samiczce posiedzieć jeszcze na tych jajach bodajże do 10 dnia po czym zabrałem gniazdo i dostała urlop.
Tu żarty się kończą.
Nadszedł dzień pamiętny 03.03.2010r. do domu miałem wrucić dopiero po godzinie 22 wieczorem, a że światło gaśnie w pokoju z ptakami o 21.00 to o godzinie 20.30 zadzwoniłem do siostry aby zaświeciła „na stałe” światło u ptaków, powodem tego były moje obawy przed tym że któraś z samic nie wruci na gniazdo przed wyłączeniem światła przez wyłącznik czasowy co mogłoby spowodować zaziębienie i śmierć młodych, oczywiście gdybym był w domu to jak zawsze sprawdziłbym czy wszystkie samice siedzą na gniazdach.
Do domu wruciłem o godz. 22.30 i od razu udałem się do ptaków pojedyncze samiczki buszowały przy karmikach, więc zgasiłem główne światło i włączyłem małą lampkę i wyszedłem z pokoju, po 5 minutach wruciłem,a wszystkie samiczki siedziały na gniazdkach z młodymi, szybko ściągłem jeszcze pojniki celem ich wymycia i przygotowałem sobie na rano porcję mieszanki jajecznej i ściągłem z kiełkownicy 2 szalki z 2 dniowymi kiełkami po czym zgasiłem całkowicie światło i zaniosłem futter do kuchni.
Na drugi dzień wstałem jak zawsze o 5.50 przygotowałem świeżą jajówę i poszedłem do ptaków pofutrować. Kiedy już we wszystkich klatkach znajdował się świeży pokarm pierwsze samice zaczeły zchodzić z gniazd aby się posilić a ja zauwarzyłem 1 padniętego młodego w gniazdku wiszącym na klatce nr 6, chyba każdy się domyśla że zbyt mnie to nie ucieszyło.
Ale to jeszcze nic i może nie będę wnikał już w szczegóły kiedy u której i o jakiej porze bo szkoda papieru, ale scenariusz powtarzał się już codziennie rano, wieczorem lub rano i wieczorem w różnych gniazdkach znajdowałem nawet 3 martwe pisklęta dziennie, przed godziną wyrzuciłem 2 kolejne martwe młode i w 4 gniazdach zostało jeszcze zaledwie 6 piskląt w klatkach 4, 9 po 2 młode i w klatkach: nr 2 i 6 po 1 młodym, przypuszczam że to nie koniec i jutro rano będą kolejne.
Teraz trochę szczegułów młode są karmione dość dobrze i do 6 dnia wszystkie rosły bardzo dobrze i szybko zaczynają padać gdy mają już na sobie pałki, i to bez jakich kolwiek oznak choroby, także rodzice są przynajmniej zewnętrznie 100% okazami zdrowia, wszystkie zadawane karmy są świeże i czyste, ptakom niczego nie brakuje, wydaje mi się wszystko jest dobrze. Część padniętych młodych ma pełne wola jedzenia, a kilka z nich tych które padają wieczorem przed śmiercią nie nie były karmione przez samice czyli możliwe że samice mogą już wyczuwać że coś jest nie tak lub może po prostu słabną i nie mają siły domagać się pokarmu, jednak zaznaczam że dzień przed zgonem młode są bardzo żywe, żwawo dopominają się o pokarm, a te większe o mało nie wyskączą z gniazda jak się je dotknie. Myślę że wiecie jak to wygląda, a jednak padają między 6 a 10 dniem życia NAGLE z niewiadomych dla mnie przyczyn.
Wszystkim samicom które już nie mają młodych,a także samcom robię przerwę i zaczynam podawać przez 5 dni antybiotyk Amoxycyline, następnie po tym okresie podam przez tydzień preparat na odbudowanie naturalnej mikroflory bakteryjnej. Kolejne samice którym padną młode także zacznę podawać to samo i spróbuję przeprowadzić 2 lęg.
Wiadomość z ostatniej chwili właśnie dobiłem 1 z młodych od samicy z klatki nr 5 i został jej 1 młody więc razem jest jeszcze 5 młodych.
...a samce śpiewają jak nakręcone....
Chętnie wysłucham waszych sugestii. Liczę, że wypowie się także NORWIK24.
Słowa współczucia są zbędne .
Pozdrawiam