Po prostu bardzo ciężko było przetrawić mi utratę poprzedniego kanarka. Nie wiem co mu się stało, ale z pewnością nie była to żadna sroka, bo ptaki miały klatkę o objętości przekraczającej 1 m3. Wszystkie młode już samodzielnie fruwały i wyskakiwały z gniazdek, dlatego cięzko jest mi sobie wyobrazić jak sroka podlatuje do klatki i prosi pisklaka o podejście do pręta, bo jest głodna.
Niestety możliwości są dwie, a nie chcę o nich mówić, bo nie wiem co się stało, a nie lubię oskarżać innych jeśli nie mam dowodów. Faktem jednak jest, że na posesji obok bawiły się dzieci w wieku 7-12lat(mieszkam w domku i mamy dwa połączone ogródki). Być może mogły w jakiś sposób wpłynąć na wyjście pisklaczka.
Inna możliwość jest taka, że jakimś cudem prześliznął się między pręcikami i gdzieś uciekł(od matki?).
Był to mój najciekawszy pisklak, spłodzony z jak sądziłem dziewicy, bo sama budowała gniazdko, sama karmiła młodego i siebie podczas lęgów, żadnego samca do siebie nie dopuszczała. Na dodatek samica jest bardzo ładna, więc byłem ciekaw co wyjdzie.

Ok, a co do lęgów - dzisiaj wyjąłem gniazdko, i tak chyba nic by z tego nie było, bo ostro biła się z samczykiem : /
Poczekamy zatem do następnych lęgów
