Nie jest to takie opowiadanie jakie napisał Pan Marek, ale próbuje własnych sił
"Mój pierwszy kanarek"
Mój kanarek był przepiękny. Co dzień rano słyszałem jego świergot. Dostawał każdego dnia nową porcję ziarenek, które chętnie jadł. Czyściłem klateczkę, aby był zdrowiutki, obcinałem pazurki kiedy była taka potrzeba.
W zamian za to wszystkie zabiegi, moje pomarańczowe stworzonko odwdzięczało mi się miłą dla ucha muzyką wypływającej z jego skaczącej krtani oraz pięknymi pozami niczym model na wybiegu,które przybierał gdy tylko zjawiłem się w pobliżu jego domu, w którym był gospodarzem ,a ja jego gościem.
Mój ptaszek, którego nazwałem Kubusiem, był bardzo spokojny i kochany. Gdy wypuszczałem go z klatki, w ogóle się mnie nie bał. Wtedy mógł wyprostować skrzydełka i pokazać w całej swej okazałości co potrafi robić w powietrzu. Siadał na ręku, ramieniu ale najczęściej wybierał najwyższe punkty znajdujące się w mieszkaniu ,z których bacznie się mi przyglądał. Wtedy przechylał lekko główkę na bok- prawie tak samo jak człowiek, gdy coś obserwuje.
Kochałem go całym mym sercem, bardziej niż cokolwiek innego.
Kiedy zmęczony wracałem ze szkoły miałem wszystkiego dosyć. Wtedy zamykałem się z nim w moim pokoju, a on rozpoczynał swój koncert, dzięki któremu od razu poprawiał mi się humor, jak wstrzyknięty zastrzyk adrenaliny.
Mój mały przyjaciel ze wszystkich rzeczy jakie dostawał, najbardziej przepadał za tzw. basenikiem wypełnionym wodą, w której mógł się kąpać. Wtedy obserwowałem jak wskakiwał na brzeg naczynia. Najpierw się przyglądał, jakby badał czy nic mu się nie stanie, gdy wskoczy dalej, a następnie po kilku sekundach obserwacji wskakiwał na sam środek i trzepotał skrzydełkami tak, żeby mógł się cały zamoczyć. Gdy był już cały mokry, wyskakiwał na patyczki znajdujące się w klatce, aby chwilkę odpocząć i znów powrócić do zabawy za jaką przepadał.
W zamian za to że ładnie śpiewał, nie tylko co wieczór zmieniałem mu wodę na świeżą i dawałem nową porcję ziaren, żeby jego brzuszek był zawsze wypełniony, ale również na podstawie wielu Źródeł takich jak internet i różne przeczytane książki, raz na jakiś czas dawałem mu różne preparaty witaminowe, które były polecane przez różnych hodowców kanarków.
To jak wyglądał i śpiewał mój kanarek było dla mnie największą radością, a gdy w domu zjawiali się goście, on witał ich równie pięknym śpiewem.
Tak właśnie zrodziła się moja pasja do tych małych stworzonek, które tak pięknie śpiewają i wyglądają. Własnie wtedy marzyłem, aby mieć większą grupę tych ptaków, które swym śpiewem umilały by chwile spędzane w domu z rodziną.
Z pomocą moich bliskich, moje marzenie udało się zrealizować i teraz mój mały pomarańczowy przyjaciel ma towarzystwo, które razem z nim pluskają się w wodzie oraz dają koncerty całej rodzinie.