Chora samica - agat czerwony (przeziębienie, czy pasożyty?)

[yotan]

To, że urwał głowe choremu ptakowi, to rozumiem, sam miałem podobne doświadczenia. Jednak to, że nie próbował ptaka leczyć, tylko od razu urwał głowę, to trochę niehumanitarnie. Jednak może nie wszystko o tym/nim wiecie? Może ma taką wiedzę, że wie, że TAK chorego ptaka się nie wyleczy? A może po prostu nie miał gdzie go wyleczyć? Powody mogą być różne. Oczywiście takie, iż ptaki się dla niego nie liczą, tylko tytuły lub inne horzyści z hodowli - to też wchodzi w rachubę... Fakt, że wymienił chorego ptaka, którego od razu zdekapitował, na 2 zdrowe (?) też nie działa na jego korzyść...

[kuba]

Gościu 40 lat hoduje ptaki, nie tylko kanarki i raczej wiedział, co mu dolega. JeĹźeli chodzi o sam akt pozbawienia Ĺźycia, to nie urwał on głowy tak dosłownie, lecz skręcił kark i wszystko co było wewnątrz do tego stopnia, Ĺźe trzymało się na samej skĂłrze. 
A facet tych ptakĂłw ma ok. 2000   dlatego nie chciał się bawić w leczenie, skoro ewidentnie widział jak małe są szanse.

[Chiara]

Wd mnie jest to cholernie drastyczne i niehumanitarne pozbawienie życia czującego stworzenia ... Może 40 lat temu hodowcy sami musieli zabijać nieuleczalnie chore ptaki, ale teraz? Tak trudno uśpić ptaka? Takiej usługi żaden wet nie odmówi, ja usypiałam nawet małe chomiki...

[kuba]

Gościu widocznie ma taki "nawyk" i nie uważa tego za nic złego. W sumie dużo łatwiej jest mu ukręcić głowę niż szwędać się po wetach... Oczywiście nie popieram jego zachowania, lecz łatwiej mi jest dopuścić do myśli tą teorię.

[ciapcia]

Chciałabym tylko zapytać, czym różni się ukręcenie karku, a podanie zastrzyku uśmiercającego? Może pierwsza opcja w tym przypadku była korzystniejsza dlatego, że nie narażała ptaszka na dodatkowy stres związany z transportem, dotykaniem przez weterynarza itp. A z drugiej strony, po co leczyć ptaka, którego wartość jest mniejsza niż samo leczenie? Jeśli jest to ptak z hodowli, tzn. że musi być super zdrowy i wtedy będzie wartościowy, a jeśli jest to pupilek domowy, to może mieć jakąś lekką przypadłość, z którą da się żyć bez większych utrudnień i też będzie wartościowy, ale nie ze względu na ciało, materiał genetyczny, ale ze względu na interakcje z człowiekiem. Pojawił się pomysł, że ów hodowca mógł w tym przypadku oddać chore zwierze jakiemuś dziecku, albo komuś innemu. Po co? Po to żeby dziecko stresowało się tym, że jego mały przyjaciel cierpi i nie może mu pomóc? Wydaje mi się, że życie nie jest najwyższą wartością.

Chciałabym prosić, aby ci, którzy będą odpowiadać na tę notatkę, odpowiadali na całość, proszę zaś nie wyrywać zdania z kontekstu. Dziękuję;)