Poza pozytywnymi aspektami dostępu kanarków bezpośrednio do promieni słonecznych należy także pamiętać o negatywnych skutkach dostępu kanarków do słońca.Wszystko co zostało napisane powyżej w postach naszych użytkowników jest prawdą,ale każdy medal ma dwie strony.Właśnie o tych negatywach chce napisać ,ponieważ jak widzę większość naszych użytkowników ich nie widzi.Kanarki ,które mają bezpośredni dostęp do promieni słonecznych w okresie pierzenia stają się bardzo agresywne w stosunku do swoich współmieszkańców wolier i klatek.Taka agresja objawia się często w postaci ciągłych walk i wzajemnego wyrywania sobie piór a nieraz prowadzi także do o wiele poważniejszych okaleczeń.Inny negatyw to o wiele szybsze dojrzewanie płciowe ptaków,co w przypadku ras śpiewających jest wielce niepożądane ,ponieważ ptaki w okresie wystawowym będą już całkowicie dojrzałe płciowo a co za tym idzie ich śpiew straci na jakości.Następny negatyw występuje u ptaków melaninowych ,po prostu promienie słoneczne powodują szybki rozpad melaniny w piórach i nasze ptaki nigdy swoim wyglądem nie dorównają ptakom ,które nie miały bezpośredniego dostępu do promieni słonecznych.Wielu hodowców w tym prawie wszyscy hodowcy włoscy pierza swoje ptaki w półcieniu i takie postępowanie jest całkowicie uzasadnione , jednocześnie pozytywnie wpływa na zdrowie i wygląd ptaków.
Odnośnie szybszego dojrzewania płciowego kanarków poddanych promieniom słonecznym nic mi nie wiadomo. Nie znalazłem też na ten temat żadnych wskazówek w fachowej literaturze... Może coś tam jest na rzeczy, ale wydaje mi się, że ptaki to jednak nie śliwki, winogrona czy jabłuszka, które pod wpływem słońca szybciej dojrzewają:) No, nie wiem...
Tzw. „nauka” śpiewu kanarków ras śpiewających rzeczywiście związana jest z ograniczeniem światła i to KAżDEGO rodzaju światła... Trenowane kanarki chowa się w ciemnych regałach, przysłania zasłonkami; ptaki te miesiącami żyją rzeczywiście nie tylko w ciasnych klateczkach, ale i w nieustannym półmroku, bo fachowcy wymyślili sobie, że trzeba ich nauczyć CICHEGO śpiewu, a przede wszystkim śpiewu „na rozkaz”, czyli natychmiast po odsłonięciu pojedynczych klateczek, zwłaszcza przed oceniającym ich śpiew sędzią-ekspertem. Zauważono bowiem już od dość dawna, że kanarki są bardzo wrażliwe na światło, pod wpływem którego OżYWIAJ¡ SIÊ, lub cichną, w zależności od jego nasilenia... Przy mocnym świetle, także słonecznym, śpiewają jednak zbyt głośno, a gdy nie są przyciemniane robią to tylko wtedy, gdy mają ochotę, więc jeśli są np. kanarkami harceńskimi, trzeba nauczyć ich „prawidłowego” zachowania, właśnie za pomocą światła... Tak więc akurat w tym wypadku zgadzam się z opinią, że ras śpiewających nie można przetrzymywać w dużych nasłonecznionych wolierach, przynajmniej w okresie „nauki” śpiewu, aż do jesienno-zimowych wystaw i konkursów...
Nie ulega wątpliwości, że ptaki w dużych zewnętrznych wolierach, do których wpada również słońce są żywsze, bardziej ruchliwe, bardziej aktywne, co może się też objawiać w wzajemnych gonitwach czy – jak ja to określam – „przepychankach”, zwłaszcza przy stanowiskach pokarmowych, kąpielowych, a także o zmierzchu, kiedy każdy ptaszek szuka sobie najlepszej i pojedynczej żerdki noclegowej. Ale co takie bardzo naturalne, radosne ożywienie lub właściwa każdemu stadu, zdrowa rywalizacja ma wspólnego z agresją?
Kiedyś przy okazji odwiedzin jednego z hodowców, który po wielu latach „przymiarek” zbudował wreszcie swoim ptakom przepiękną zewnętrzną, wolno stojącą, ogrodową wolierę o wymiarach 15 m x 8 m x 3 m, usłyszałem taką opinię: „Odkąd mogę obserwować moje ptaki w tej wspaniałej wolierze, jak sobie fruwają, dokazują i śpiewają, najchętniej wyrzuciłbym na śmietnik te wszystkie małe, ciasne fruwalki i klateczki, w których przetrzymywałem je dotychczas i nadal czasowo jeszcze muszę przetrzymywać w czasie lęgów. Nie ma nic piękniejszego niż zapewnienie ptakom korzystania z przyrodzonej im, maksymalnej swobody”.
Rzeczywista i groŹna, wzajemna agresja, zgodnie z opinią i doświadczeniem wielu wybitnych hodowców i autorów fachowych książek i opracowań, ma bowiem tylko jeden, jedyny powód: CIASNOTÊ, a także związany z nią zwykle brak dostatecznej ilości pojedynczych żerdek wypoczynkowo-noclegowych. Kanarki lubią towarzystwo, ale są to także ptaki terytorialne i nie powinno się ich mylić z przesiadującymi godzinami obok siebie i pieszczącymi się nawzajem papużkami falistymi. Kanarki w ten sposób się nie zachowują...
Jeśli więc dla przykładu w niewielkiej wolierce balkonowej, powiedzmy takiej o wymiarach 130 x 70 x 90 cm, w której normalnie powinno się przetrzymywać nie więcej niż 20-25 kanarków, upycha się ich np. od 80-100, to nie ma siły, żeby nie dochodziło w niej do „krwawych” walk i innych groŹnych anomalii. W przepełnionej wolierce, w której zdobycie nawet zwykłego miejsca na jednej z żerdek staje się problemem, nie mówiąc już o swobodnym dostępie do pokarmu, a każdy kompletnie zestresowany mieszkaniec takiego „mrowiska” stacza nieustanne boje i odpiera ataki o nieco więcej wolnej przestrzeni, kanarki MUSZ¡ być w stosunku do siebie agresywne, ale z działaniem słońca i świeżym powietrzem nie ma to absolutnie nic wspólnego...
Następna sprawa to problem pojedynczych żerdek wypoczynkowo-noclegowych.
Zwykle w przepełnionych wolierach jest ich za mało i ptaki zmuszone są zasypiać obok siebie, czego nie znoszą! Kanarki każdego wieczora walczą o miejsca noclegowe, nawet wtedy, gdy jest ich dostateczna ilość lub nawet jakaś nadwyżka, wie o tym każdy, to obserwował układające się do snu ptaki. To właśnie we fruwalkach, klatkach a nawet mniejszych wolierkach, w których takich pojedynczych miejsc nie ma lub jest ich zdecydowanie za mało, siedzące obok siebie ptaki skubią się i kaleczą nawzajem do krwi. Potwierdził to także wyżej wspomniany hodowca, który nawet w swojej nowej pięknej przestronnej wolierce miał od czasu do czasu takie przypadki wzajemnego okaleczania się ptaków, do czasu aż zamontował po dachem większą ilość żerdek lamelowych z osobnymi przedziałami dla pojedynczych kanarków... Prawie natychmiast wszelkie problemy z wzajemnym podskubywaniem się ustały! To właśnie on poradził kupno tego typu żerdek do moich nowych pokojowych wolierek i ja rzeczywiście NIGDY nie miałem żadnych problemów z wzajemnym okaleczaniem się przetrzymywanych w nich ptaków. Teraz żerdki takie zamontowałem nawet we fruwalkach, widząc jak chętnie ptaki w nich śpią i odpoczywają...
O negatywnym wpływie zbyt dużej dawki słońca na melaninę, a także na kolor piór już napisałem w poprzednim wpisie i to się akurat zgadza... Potwierdzają to prawie wszyscy hodowcy ptaków kolorowych, zwłaszcza ras czarnych. Fabio Perri, aktualny mistrz świata w rasie kanarków czerwono-czarnych, zasłania swoje woliery latem słomianymi żaluzjami (półcień!), częściowo także dla ochrony przed upałami... Ale i on jest zdania, że poranne słońce, a także wieczorne, tuż przed zachodem, nie ma już takiej siły, aby Źle wpłynąć na melaninę i kolor, ale jest jednak na tyle silne, aby pomóc ptakom w wytworzeniu witaminy D, a już na pewno jest bez porównania lepsze niż najdroższa nawet lampa ze spektrum ultrafioletowym...
Jedna z moich wolier stoi w takim miejscu, że latem mniej więcej od godziny 13-tej aż do zachodu wpada do niej przez okno słońce, więc dla ochrony moich czerwono-czarnych ptaków przed zbytnim napromieniowaniem musiałem przez całe lato zakładać na okno chińskie papirusowe zasłony, które były na tyle jasne, że nie przyciemniały pokoju, ale nie przepuszczały także promieni ultrafioletowych. Od czasu do czasu, przeważnie w nieco chłodniejsze, bardziej wietrzne dni, pod sam wieczór - gdzieś od godziny 19-tej - zdejmowałem na ok. godzinę zasłony i otwierałem szeroko okno, aby ptaki miały możliwość słonecznych kąpieli... Drugą, stojącą naprzeciwko wolierkę na kółkach przesuwałem celowo na środek pokoju w ten sposób, żeby i do niej wpadało trochę słońca... Te „kontrolowane” dawki słońca nie miały żadnego wpływu na jakość melaniny czy koloru moich ptaków...
Pozdrawiam
Jurek