RNA07TE
Uczeń2
Użytkownik

Offline
Tytuły: Hodowca Roku 2013 i 2015
Wiadomoci: 935
|
 |
« Odpowiedz #18 : Padziernika 01, 2015, 11:07:52 » |
|
Konkurs oglaszam za zakonczony. Nie bede ukrywal ze spodziewalem sie wiekszej ilosci prac. Nie wiem moze nagroda nie jest interesujaca albo moze forma konkursu nie przypadla Wam do gustu. Wszystkim uczestnikom bardzo dziekuje za udzial. Wasze prace czytalo mi sie bardzo milo i w kazdej znalazlem czastke siebe. Dziekuje. Prace opublikuje w tej wiadomosci ponizej i wraz z tym oglaszam glosowanie na zwciezce. Glosowac moze kazdy wortalowicz zarejestrowany na forum do 30 wrzesnia 2015. Aby zaglosowac wystarczy wyslac wiadomosc w tym watku z numerem wybranej pracy. Mozna oddac tylko jeden glos a glosowanie potrwa do 15 pazdziernika 2015. Autorow prosil bym o zachowanie anonimowosci i nie przypisywania swojego imienia do danej pracy az do zakonczenia glosowania. Po zakonczeniu wszystkie prace zostana podpisane.
Zalaczam takze orginalne wersje nadeslanych prac. Po wklejeiu do watku mogly ulec zmiana wiec warto tez przeczytac orginalne.
Wszystkim zycze powodzenia i zapraszam do glosowania.
CZYM DLA MNIE JEST HODOWLA PTAKÓW …..…..................dźwięki .….....................praca …............zmęczenie ...zainteresowanie …...obserwacje …......radość ….smutek ...stres … to tylko zestaw słów, ale tak naprawdę w pełni obrazujący moje emocje oraz zaangażowanie w temat związany z hodowlą ptaków. Nie zajmuję się tym długo. Z perspektywy wielu starszych hodowców jestem nadal osobą początkującą, dopiero co poznającą wszystkie aspekty posiadania hodowli. Te przyjemne i te mniej przyjemne również... Mieszkam z nimi. Są obok mnie gdy kładę się spać i gdy budzę się rano. *** Otwieram oczy, patrzę na zegarek – 5.54 – słońce już wzeszło. Jest sezon lęgowy. Nie potrzebuję budzika. Wstaję i idę przygotować porcje pokarmu jajecznego dla piskląt oraz młodych. Przechodząc obok klatek rzucam okiem – dorosłe już czekają, chcą karmić. Przyglądają się mnie – ja przyglądam się im. Myślimy o tym samym? Podaję miski z jajkiem. Starsze młode, które już opuściły gniazda przepychają się przy posiłku. Każdy chce być pierwszy przy misce. Nie groźne utarczki, trochę pokrzykiwania. Dorosłe ptaki w pospiechu pochłaniają pokarm, zerkają przy tym na otoczenie. Wyglądają jakby się śpieszyły. Słychać pierwsze kwilenie piskląt podczas karmienia. Zaraz potem następne i następne, gniazda ożywają. Oczekiwanie na posiłek dobiegło końca. Znów jest cisza, ale tylko chwilę. Młode ptaki, oddzielone już od rodziców, zaczynają świergolić i intensywnie przeskakiwać z żerdki na żerdkę. W pełni rozpoczyna się dzień. Jak to się dzieje, że nie potrzebuję budzika? *** Zbieram karmniki, opróżniam z plew i pozostawionego ziarna. Zdejmuję poidełka, muszę użyć drabiny. Klatki są do sufitu. Teraz mycie poideł, wymiana karmników w razie potrzeby. Przygotowuję mieszankę ziaren, napełniam poidełka świeżą wodą. Wracam do klatek. Ptaki pokrzykują. One wiedzą... czy to nie zastanawiające? Wieszam karmniki i poidełka. Jeden ze starszych kanarków usiłuje się wykąpać w poidełku. Poczekaj! Zaraz będzie basen i pełnia satysfakcji. O to mu chodziło. *** Co jest na tych tackach? Pomarańczowe? Zielone? Kolory... Młode podchodzą z dystansem, jeszcze nie dostawały warzyw. Jest zainteresowanie ale też i obawa. Pierwszy odważny próbuje. Ciekawe czy mu smakuje. Zbliżają się inne ptaki. Krótka kłótnia na skraju tacki. Teraz już ze wszystkich stron małe dzioby atakują brokuł i marchew. Dobre. *** Co robią ptaki gdy ja jestem w pracy? Myślę o tym czasami. Zapewne nic ponadto, co robią w dni weekendu, kiedy jestem w domu i mogę je obserwować. Jeśli głębiej się nad tym zastanowić, ptaki w hodowli mają ustalony swój codzienny, niezmienny rytm życia. Rytm – tak jak rytm w naturze, wszystko ma swój rytm. Jest faza spoczynku, faza żerowania, następnie krótkie ożywienie a zaraz potem odpoczynek. Potem znów żerowanie, wygłupy młodych podlotów, świergolenie, śpiewy i przygotowanie do spoczynku nocnego, wieczorna toaleta, usadawianie się na swoich ulubionych miejscach. Cisza. Patrząc na rytm dnia ptaków jak przez przymrużone powieki, kiedy świat zamienia się w zestaw kolorowych plam, taki mniej więcej podział można wyodrębnić. Człowiek też ma swój rytm. Co dzieje się z rytmem człowieka hodującego ptaki? Czy jest bardziej ptasi czy bardziej ludzki? *** Życie. Zaczyna się i kończy niezmiennie od początku istnienia świata. Jestem wielokrotnym świadkiem tego zjawiska. To radość i smutek. Stres łączy te dwie emocje, spaja je. Kluje się pierwsze pisklę, czy będzie więcej? Mam świadomość, że nie mam na to wpływu ale mimo wszystko jest napięcie, oczekiwanie. Nie chcę tego zmieniać, nie sprawdzam zalężenia jajek przed terminem klucia. Południe. Są kolejne dwa pisklęta, wieczorem jest ostatnie, czwarte. Jest radość. Wiem, że wszystko będzie dobrze. Mija napięcie... Spokój. Inny dzień. Inne gniazdo. Inny przypadek. Powtarza się tylko scenariusz oparty na oczekiwaniu. W gnieździe jest jedynak, czy zdoła pobudzić samicę do rozpoczęcia karmienia? Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie co zrobić? Czekać? Sprawdzać? Jeszcze nic złego się nie dzieje, ale pojawia się niepokój. Pierwsze, coraz bardziej uporczywe myśli zaczynają tłuc się w głowie, jak usiłujące wykluć się pisklęta. To nie ma znaczenia, czy ptaków w hodowli jest kilka, kilkadziesiąt czy kilkaset. Każde klucie to pojawienie się nowego życia, każde jest ważne. Każde budzi emocje. Wieczór. Samica uparcie wysiaduje... Pierwsza doba. Pisklę słabnie... Jest smutek. Bezradność. Złość. Gdzie podłożyć pisklę? Nie ma gdzie... *** Leżę i patrzę na ptaki. Każdy ma swoją osobowość. Każdy ma swoje specyficzne zachowania. Subtelne różnice między nimi wydają się niemal niedostrzegalne, jednak są. Potrafię odróżnić śpiew poszczególnych samców. Nie muszę się tego uczyć i specjalnie wysilać, to przychodzi samo. Obserwacja fruwających ptaków, ich relacji między sobą i zachowań w parach sprowadza na mnie spokój. Skąd to się bierze? Niby nic wyjątkowego się nie dzieje, a jednak... Już późno, pora zebrać miski i przygotować je na ranne karmienie. Jeszcze dużo pracy przede mną. Pozytywne zmęczenie...
Czym dla Was jest hodowla ptaków?
Hobby? Pasją? Można by tak powiedzieć, ale to chyba za duże słowa. Lubię patrzeć, jak ptaki wesoło fruwają po klatce, jak się kąpią, jak jedzą, a nawet jak walczą ze sobą lub gonią się po klatce. Szczególną radość sprawia mi obserwacja siedzącej samicy w gnieździe oraz młodych piskląt. Uwielbiam słuchać śpiew ptaków, szczególnie wówczas, gdy za oknem pada lub jest biało. Klatka z ptakami jest wówczas oazą wiosny. Miło jest gdy któryś z ptaków niespodziewanie wskakuje mi na rękę, gdy podaję im coś do jedzenia i odważnie siedzi dłuższą chwilę nie zważając na nic. Robię też ptakom zdjęcia aparatem, telefonem, czym się da. Tak dla swojej satysfakcji i dla wspomnień. Furią? Szałem? Można by tak powiedzieć, ale to chyba za duże słowa. Nie cierpię jak ptaki zaczynają swoje trele o czwartej rano. Z początku delikatnie, nieśmiało, a potem coraz głośniej i głośniej. Nie pomaga nawet podanie im jedzenia i zaciemnienie klatki. To żywioł, który każdego lata jest zmorą trudną do zniesienia. Nie lubię jak ptaki atakują śpiewem, kiedy rozmawiam przez telefon. Coraz trudniej usłyszeć rozmówce i coraz trudniej cokolwiek mu przekazać. Nie pomaga nawet przejście do innego pomieszczenia. Ptasi śpiew słychać nawet po wyjściu z bloku. Podobnie jest, gdy czasami przyjdą do mnie goście. Rozmowa tylko stymuluje ptaki do coraz głośniejszych koncertów. Ciężko je przekrzyczeć. „Uwielbiam” też samo pierzenie i sprzątanie piórek, które fruwają po całym mieszkaniu. Codziennością? Potrzebą chwili? Można by tak powiedzieć, ale to chyba za duże słowa. Lubię opiekować się ptakami. Karmić, poić, sprzątać klatki, nawet kupować im smakołyki. Lubię wszystkie przygody z ptakami np. jak uciekną z klatki. Oglądanie ptasich zdjęć sprawia mi przyjemność. Tęsknotą? Nostalgią? Można by tak powiedzieć, ale to chyba za duże słowa. Gdy jestem poza domem zwyczajnie brakuje mi tych skaczących i fruwających stworzeń. Chętnie bym popatrzył na nie. Wyglądam wówczas przez okno i wypatrując jakieś inne ptaki wspominam swoje dudusie. Obawą? Troską? Można by tak powiedzieć, ale to chyba za duże słowa. Kiedy wyjeżdżam opiekę nad ptakami powierzam jedynie doświadczonej i odpowiedzialnej osobie, którą darzę zaufaniem. Piszę wówczas na kartce wszystkie uwagi, dotyczące ptaków, sposobu ich karmienia i opieki nad nimi. Zawsze zapisuję też też telefon do mnie i często sam dzwonię do opiekuna, aby dowiedzieć się czegoś o swoich ptakach. Wspomnieniem? Refleksją? Można by tak powiedzieć, ale to chyba za duże słowa. Moja hodowla nie jest duża. Znam praktycznie każdego ptaka. Każdy jest nieco inny. Wspominam swoje ptaki, ich zachowania, wzloty i upadki przez lata. Zdjęcia i filmy tylko podsycają te refleksje. Największą frajda, gdy ktoś inny wspomina moje ptaki. Splendorem? Satysfakcją? Można by tak powiedzieć, ale to chyba za duże słowa. Niewątpliwie ciepło się robi na sercu, gdy ktoś powie coś miłego o moich ptakach, gdy jakiś ptak dostanie dobrą ocenę na wystawie, gdy inny hodowca chce kupić mojego ptaka. Jestem wówczas dumny ze swoich ptasich dokonań.
Pytanie jest trudne i nawet nie wiem jak jednoznacznie odpowiedzieć na nie.
Czym dla mnie jest hodowla ptaków...Hmm...Nie jestem pewien,czy będę mógł precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie. Ja po prostu lubię hodować kanarki,bo: -lubię sprzątać guano i wszędobylskie pióra -lubię dostawać opieprz od żony -lubię harceny,bo nie drą ryja(a wszyscy wiemy,że reszta drze ryja) -lubię,że to harceny są w Polsce nazywane szlachetnymi -jakby ktoś się nie zgadzał,to kanarek szlachetny=kanarek harceński -lubię patrzeć jak rosną,jak stają się dorosłe,w ogóle lubię na nie patrzeć -lubie na nie patrzeć,choć przy harcenach nie ma na co patrzeć -lubię przy nich majsterkować(chociaż zawsze coś muszę spieprzyć) -lepsze to niż picie jaboli(chyba,że masz 15 lat) -lubię te spotkania"przy ptakach" -lubię atmosferę konkursów -w ogóle to lubię,bo to lubię i nie zapowiada się na zmiany -lubię też glostery,ale wolę harceny -lubię ich słuchać-mają bardzo ładną,subtelną piosenkę -lubię,że mam tą chwilę,żeby pogrążyć się w zastanowieniu -lubię jeszcze szczygły-bardziej niż glostery,ale mniej niż harceny -lubię ten reset w głowie,kiedy słucham ptaków -lubię gadać o ptakach -lubię tych wszystkich hodowców -lubię sobie przy tym wszystkim strzelić browara,albo kielicha -LEWANGOALSKI!!!!! I tak sobie myślę,że hodowla to mój ulubiony sposób na codzienny,trochę powszedni relaks.Reset po pracy.Żadnych megawzwodów,stawiania hobby ponad rodzinę,ojczyznę,honor,Boga... Po prostu,zajebiście to lubię.Tak odpoczywam.I myślę,że o to chodzi.
Czym dla mnie jest hodowla ptaków ? Kiedy sięgam pamięcią, zwierzaki zawsze były w moim życiu … Ich świat, czy inny od naszego(?), ale się w nim odnajdowałem. W kontaktach z ludźmi czułem się wyobcowany. Ze zwierzętami bez obaw mogłem być i swobodnie je obserwować, brać do ręki i doświadczać życia świata. Mogłem je odkrywać. Obserwowałem zwierzęta w domu i poza nim, w obopólnym milczeniu, albo czasami słyszałem wesołe poszczekiwania psa, wysoki głos ptaków. Milczenie umożliwiało wczuwanie się w emocje: moje oraz zwierząt. Tak zapamiętałem wczesne dziecięce lata. Jednak najczęściej czułem, że odbijam się od ściany zamkniętego świata ludzkich oczekiwań wobec mnie. Życie światów: przyrody i ludzi trwało równolegle, ale rozłącznie, świat ludzi, był moim i jednocześnie nie mogłem znaleźć w nim miejsca…. Porozumienie zawarłem ze zwierzętami: moim psem, białą myszką, kurami chodzącymi po podwórku i tak dalej. Ograniczenia w byciu z ludźmi, pomiędzy nimi, wynikały z wad słuchu i wzroku. Najlepiej się czułem w domu Dziadków w Puławach. Byli oni rozkochani w papużkach falistych. Trzymali je w ogromnej starej, chyba przedwojennej i przeszklonej szafie – witrynie – przeznaczonej dla ptaków. Pamiętam, że z tyłu tej „woliery” był namalowany, na tle szafirowego nieba, krajobraz, na dużej przestrzeni rosły krzewy, dość daleko jeden od drugiego. Wewnątrz witryny były pnie z gałęziami i wisiało kilka budek po jej bokach. Papużki mogły wylatywać przez uchyloną klapę. Obserwowałem ptaki kołujące po pokoju i wracające do szafy tę samą drogą. Na dole witryny były wysuwane drewniane szuflady, w których znajdowały się karmniki i poidła. Woliera była ozdobą saloniku Dziadków. W tym domu panowała atmosfera pokoju i wewnętrznego wyciszenia. Do dziś czuję tę aurę – nieistniejącego już domu. Jeden z Braci mojej Mamy był weterynarzem. Gdy odwiedzaliśmy Wujka, to obserwowałem Go przy pracy ze zwierzętami. Myślę, że to wtedy postanowiłem poznać świat ptaków, tudzież innych zwierząt. Kiedyś Babcia przyjechała do moich Rodziców z małą klateczką, w której były wesołe papużki. Chciała dokonać wymiany z hodowcami, ale ja wyrwałem ptaszkom ogony… Nie doszło z tego powodu do wymiany… Tak wspominała Ciocia Zosia, która była świadkiem tych wydarzeń. Zanim zacząłem chodzić do przedszkola, znosiłem do domu różne żyjątka, aby je obserwować. Trzymałem je w słoikach i innych naczyniach,
umieszczanych w różnych miejscach domu, ku utrapieniu mojej rodziny. Na szczęście Rodzice i Brat tolerowali moje zainteresowania i pomagali mi w tym. Najwyraźniej mieli przeczucie, że moja pasja może prowadzić do zajęcia się zawodowo biologią. Interesowały mnie najróżniejsze zwierzęta: wodne organizmy: stułbie, owady, kijanki, ryby itp. oraz lądowe: owady, płazy, gady, gryzonie i inne. Stopniowo odkrywałem, że ptaki są moją największą pasją, chociaż psy i koty były w moim życiu. W czasach szkoły podstawowej miałem pojedyncze ptaszki, na przykład mewki japońskie, kanarki i papużki faliste, ale nie próbowałem ich rozmnażać. Później, gdy uczęszczałem do szkoły średniej, zdecydowałem się na próby rozmnożenia kanarków. Wybrałem zielone ptaki; czułem, że ta rasa powinna być mniej problematyczna w porównaniu z innymi. Nie zdawałem sobie sprawy z tego do czego mnie zawiedzie ta hodowla. Pierwsza w moim życiu parka lęgowa rozmnożyła się. Kupowałem potem nowe wylotówki - klasyczny stary typ klatek o drewnianym szkielecie. Ptaki do następnego sezonu lęgowego latały po pokoju i wracały do klatki. Samce z obu pokoleń zaczynały śpiewać i wiosną wytyczać terytoria w moim pokoju. Parę miesięcy później brałem udział w olimpiadzie biologicznej dla szkół średnich. Na egzaminie ustnym jedno z pytań dotyczyło przykładów wpływu hormonów na zachowanie się zwierząt… Opowiedziałem Komisji Egzaminacyjnej m.in. o doświadczeniach z kanarkami! Zbiegi okoliczności, czy…? Potem była matura i studia, lecz nie próżnowałem na ptasim polu. Obserwacje i rozród ptaków były dla mnie ważną odskocznią od problemów dnia codziennego i zachęcały do pracy nad sobą. Trudno było, ale twórczo. Wszystkie te zajęcia wiele mnie nauczyły o sobie samym, a także o otaczającym mnie świecie. Do dziś się nad tym zastanawiam, dlaczego najbardziej się zaangażowałem w hodowlę ptaków egzotycznych? Nie mogę jasno odpowiedzieć. Chyba chodzi o wewnętrzną wolność, którą ptaki uosabiają przemieszczaniem się bez problemu w powietrzu, nawet na najdalsze odległości… Całe życie miałem świadomość, że ochrona własnego ja i przekonań, stanowią właśnie naukę wewnętrznej wolności. Moje doświadczenia, mimo że różne od innych osób „pełnosprawnych”, pokazywały, że powinienem pilnować swojej tożsamości, zainteresowań i nie poddawać się losowi, i wyobrażeniom innych, jak należy żyć… Prawie na każdym kroku napotykałem
na różne sytuacje, które były sprzeczne z moim wewnętrznym odczuwaniem rzeczywistości. Ile razy zderzałem się z sytuacją, że poddawano pod wątpliwość sens moich działań i zainteresowań hodowlanych. Uczyłem się samemu i dzięki innym ważnym w moim życiu osobom, jak wyrażać swoje racje i potrzeby, i to tak, aby jak najmniej urażać innych.. Różnie mi z tym wychodzi. Poczucie braku wewnętrznej oraz zewnętrznej wolności nie jest nam obce… Czym to będzie skutkowało w przyszłości? Nie wiem. Życie przynosi tyle nieoczekiwanych pytań i odpowiedzi. Liczę się z tym, że te ostatnie będą zaskakujące i powodujące diametralne zmiany w moich decyzjach… Życie jest poniekąd eksperymentem, przypominają mi się w tym miejscu stwierdzenia jednego z wybitnych teozofów Rudolfa Steinera: „Jeżeli ktoś przeprowadza eksperyment, to w gruncie rzeczy nie jest to żadna czynność jego ducha, ale jest to wydarzenie, jak każde inne wydarzenie w przyrodzie, tylko, że ukierunkowane przez ludzki rozum. Ale przecież wszelkie dzianie się w przyrodzie jest ukierunkowane przez rozum. Jak jednak wykorzystuje dzisiaj człowiek eksperyment do swojego wyobrażania? Nie robi tego aktywnie, bo jedynie podgląda i chce być tak mało aktywny, jak to tylko możliwe. Chce, aby wszystko zostało mu powiedziane przez eksperyment, a to co wypływa z wewnętrznej aktywności, uważa wprost za fantazję.” Nasze wewnętrzne stany i fantazje są naszymi przewodnikami. Tego się uczyłem, i jak rozwijać lepsze rozumienie siebie samego i wczuwanie się w potrzeby zwierząt w moim domu, jak i ludzi, którzy pojawiali się w życiu… Hodowałem i rozmnażałem wiele gatunków ptactwa. Po wielu, wielu latach skupiłem się na gatunkach już w 100% udomowionych i całkowicie zaadaptowanych do warunków w jakich mieszkają ludzie. Obecnie hoduję, od kilku lat, kanarki ras: lizardy, miniatury hiszpańskie, kanarki kolorowe żółte i białe recesywne. Mam też mewki japońskie typu wystawowego i papugi lilianki. Od kilku lat biorę udział w wystawach ptaków… W zeszłym roku osiągnąłem bardzo dobre wyniki na Ogólnopolskich Mistrzostwach Polski. Zobaczę jak będzie w tym roku? Chociaż mam bardzo mieszane uczucia wobec sensu
konkursów. Ginie gdzieś tutaj poczucie, wartości każdego ptaka, każdego życia. Widzę pewien brak dystansu hodowców do rzeczywistości. Czy ja też jestem gorszy od „osób pełnosprawnych”, tak jak kanarki, którym zabrakło punktów wystawienniczych? Trochę pomieszałem myśli i fantazje o świecie! Ale trudne jest bycie człowiekiem, lecz czuję wdzięczność dla Wszechświata za te dotychczasowe doświadczenia. Chętnie się podzielę moimi doświadczeniami hodowcy i ludzkimi. Jestem, od około 30 lat, zrzeszony w warszawskiej organizacji miłośników ptaków egzotycznych.
|