Zdjęcie miesiąca

Kanarki - Wortal Jacky & Mark
Grudnia 08, 2025, 08:13:12 *
Witamy, Go. Zaloguj si lub zarejestruj.

Zaloguj si podajc nazw uytkownika, haso i dugo sesji
Aktualnoci: Tutaj pogłębisz swą wiedzę o kanarkach i ptakach egzotycznych.
   
  Strona gwna Pomoc Linki Zaloguj si Rejestracja  

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej Polityce prywatności.

Strony: 1 ... 6 7 [8] 9 10 ... 13   Do dou
  Drukuj  
Autor Wtek: Lęgi 2009 u feno-typa  (Przeczytany 96044 razy)
0 uytkownikw i 1 Go przeglda ten wtek.
Rafał
Uczeń4
Nowy użytkownik
****
Offline Offline

Warszawa
Wiadomoci: 311


« Odpowiedz #105 : Marca 21, 2009, 10:25:33 »

Jurku! Niemal identycznie wygląda u mnie żółta samiczka, którą w tak "niewyszukany" sposób potraktował natarczywy samiec. Z tym, że u mnie jasna żółć bardziej kontrastuje ze zranioną czerwoną od krwi głową! Obyś się mylił co do kondycji upierzenia po wymianie piór. Pozdrawiam. Rafał.
Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #106 : Marca 23, 2009, 03:51:47 »

Wczoraj rano szóstka najbardziej samodzielnych kanarcząt, a wśród nich także nieszczęsny „łysolek”, powędrowała do osobnej, wysprzątanej i suto „zastawionej” różnorodnymi pokarmami fruwalki. Na podłodze, w kamionkowych miseczkach ustawiłem „połamane” ziarno, kiełki, wzbogacony o potartą marchew i pigmenty pokarm białkowy oraz posiekane na bardzo drobniutko brokuły wraz z listkami romskiej sałaty. Między kratki wkleszczyłem ptakom w różnych miejscach duże żeberka jabłuszka, oraz dwa poidełka ze świeżą wodą. Ptaszki od razu rzuciły się na potrawy, z których po kolei próbowały wszystkiego; najłatwiej dawały sobie radę z łupaniem miękkich kiełków i obdziobywaniem jabłuszka. Prawie cały dzień obserwowałem je i notowałem ilość posiłków przyjmowanych przez każdego z ptaszków, robiąc sobie kreski na specjalnym arkuszu papieru, ale kiedy po południu zorientowałem się, że kanarczęta doskonale sobie radzą z samodzielnym jedzeniem, zaprzestałem notatek... żadne z piskląt nie nawoływało dotychczasowego opiekuna i widać było, że dzielne ptaszki wcale go już nie potrzebują. Jedno po drugim pisklaki odkrywały poidełka, gasiły pragnienie, ucinały sobie małe drzemki w boksach żerdki lamelowej – słowem wszystkie zachowywały się tak, jakby niczego im nie brakowało...

Dzisiaj rano przyszła kolej na następną piątkę, której po prostu zabrałem z fruwalki dorosłego opiekuna. W związku z nieco dłuższym przygotowywaniem potraw, zwłaszcza z mozolnym siekaniem jarzynek i sałaty, przez następny tydzień będę musiał wstawać o pół godziny wcześniej (4.30), aby budzące się już o 5.30 głodne po nocy maluchy wszystko miały na czas... Od przyszłego weekendu jest przestawienie czasu z zimowego na letni i brzask rozpocznie się o godzinę póŹniej, więc znowu będę mógł sobie  pospać nieco dłużej...

Od jutra pozawieszam maluchom karmidełka zewnętrzne, w które również nasypię nieco karmy, aby ptaszki jak najszybciej nauczyły się z nich korzystać. Ustawione na podłodze kamionkowe miseczki, na początek samodzielnego jedzenia są co prawda niezastąpione, ale wskakujące do nich ptaki zabrudzają jedzenie piaskiem, a poza tym reszki pokarmu walają się wokół miseczek i po pewnym czasie wszystko sprawia niezbyt estetyczne wrażenie. Tak więc jak najszybsze przyzwyczajenie ptaszków do higienicznych karmidełek zewnętrznych jest dość ważne z różnych względów.

Opiekujący się dotychczas kanarczętami samczyk z lęgówki nr. 4 wrócił do partnerki, ale przez pierwsze dwa, trzy dni poprzygląda się jej jedynie zza siateczki; podobnie jak w przypadku jego nerwowego sąsiada z klatki nr. 3, nie chciałem połączyć parki zbyt gwałtownie, żeby nie dochodziło do molestowania wysiadującej jajka samiczki i ewentualnego dewastowania gniazda. Przy okazji przygotowywania lęgówki nr. 4 zajrzałem do gniazdka i kompletnie mnie zatkało, bo okazało się, że samiczka po dniu przerwy zniosła jeszcze jedno, piąte jajko... Trochę mnie to zmartwiło, bo oryginały zwróciłem obu samiczkom już po zniesieniu czwartego jajka, więc przez jednodniową przerwę to piąte, niespodziewane jajko jest „młodsze” od reszty aż o dwa dni i jeśli będzie zapłodnione, to i pisklę wykluje się nieco póŹniej...

Weteranka z lęgówki nr. 7. zaczyna wykazywać przedlęgowy niepokój. O wiele rzadziej karmi ostatnie trzy pisklęta i „kręci młynki”... I znowu potwierdziła się zasada, że samiczki samotnie wychowujące pisklęta przeciągają rozpoczęcie następnego lęgu do czasu prawie całkowitej samodzielności kanarcząt... Pisklęta weteranki wykluły się bowiem w tym samym czasie jak te z lęgówek nr. 3 i 4, gdzie od trzech dni trwa już wysiadywanie drugiego lęgu, co oznacza, że weteranka przesunie rozpoczęcie drugiego lęgu o jakieś 10 – 12 dni, w stosunku do pozostałych dwóch samiczek...

Dzisiaj popołudniu spróbuję połączyć ją z owdowiałym samczykiem; najpierw naturalnie w podzielonej na połowę klatce lęgowej...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 23, 2009, 03:57:54 wysane przez feno-typ » Zapisane

DarekF
Uczeń3
Aktywny użytkownik
***
Offline Offline

Katowice/Manchester.
Wiadomoci: 1 107



WWW
« Odpowiedz #107 : Marca 23, 2009, 04:52:27 »

prosze mi wytłumaczyć co to jest to kręcenie młynków, bo często się z tym spotkałem, a niewiem co to jest.
Zapisane


I.G.B.A. - F076 | PZHKiPE o/Częstochowa - F007

Strona PZHKIPE o/Częstochowa  -   www.pzhkipeczestochowa.pl

Serwis ogłoszeniowy  -  www.ptasieoferty.pl

Grupa hodowców Glosterów  -  https://www.facebook.com/groups/286643908520878/
feno-typ
Go
« Odpowiedz #108 : Marca 23, 2009, 05:48:13 »

prosze mi wytłumaczyć co to jest to kręcenie młynków, bo często się z tym spotkałem, a niewiem co to jest.

Monotonne, ciągle takie samo przeskakiwanie z żerdki na żerdkę, najczęściej z charakterystycznym trzepaniem skrzydełkami o boki, tak jakby zupełnie wysmukła samiczka chciała za chwilę zerwać się do lotu... To skakanie trwa nieraz cały boży dzień z niewielkimi przerwami na posiłek. Czasem towarzyszy temu dodatkowo „szukanie miejsca na gniazdko“ czyli chaotyczne zaglądanie w każdy róg klatki lęgowej, wskakiwanie na kratkę, kręcenie łebkiem i glośny, nawołujący trel, takie „trrrriiii“, „trrrriiii“....

Pozdrawiam
Zapisane

DarekF
Uczeń3
Aktywny użytkownik
***
Offline Offline

Katowice/Manchester.
Wiadomoci: 1 107



WWW
« Odpowiedz #109 : Marca 23, 2009, 06:21:09 »

Aha kapuje, dziękuje za wytłumaczenie, mam jedną samicczke która tak robiła(obecnia składa jajka), cieszyłem się że tak wyraznie pokazuje pobudzenie do lęgów, ale niewiedziałem że to są te młynki.dziękuje raz jeszcze . pozdrawiam.
Zapisane


I.G.B.A. - F076 | PZHKiPE o/Częstochowa - F007

Strona PZHKIPE o/Częstochowa  -   www.pzhkipeczestochowa.pl

Serwis ogłoszeniowy  -  www.ptasieoferty.pl

Grupa hodowców Glosterów  -  https://www.facebook.com/groups/286643908520878/
feno-typ
Go
« Odpowiedz #110 : Marca 24, 2009, 10:45:04 »

Młode kanarki bez problemu przetrwały wczorajszy dzień; po powrocie do domu zastałem prawie do czysta wyjedzone miseczki. Ptaszki siedziały sobie spokojniutko na żerdkach i od razu było widać, że są syte i zadowolone. Oczywiście po wysprzątaniu fruwalek i uzupełnieniu karmy wszystkie natychmiast sfrunęły na podłogę, ale raczej z ciekawości niż z głodu... Z wielką satysfakcją zauważyłem też, że kanarczęta korzystają z poidełek. Tak więc pierwszy krok ku samodzielności ptaszki mają za sobą.

Dzisiaj rano ponownie przygotowałem im świeże menu, które opisywałem we wczorajszym sprawozdaniu i pstryknąłem fotkę, którą zamieszczam poniżej. Obok widocznych pokarmów w miseczkach, trochę kiełków i pokarmu białkowego podałem im też w karmidełkach zewnętrznych, żeby powoli się do nich przyzwyczaiły. Oczywiście dostały też jabłuszko i świeżego ogórka, po dwa żeberka na fruwalkę. Ptaszki bardzo ochoczo zabrały się za jedzenie, co widać na drugiej fotografii...

   

Do jednej z fruwalek przeniosłem też następne pisklę z klatki „szczególnej troski”, więc weterance pozostały już tylko dwa najmniejsze pisklęta: to, które przez jakiś czas dokarmiałem ręcznie i drugie z tego co ono gniazdka... Myślę, że najpóŹniej jutro po południu będę mógł także i te pisklaki przekwaterować do fruwalek, a samiczkę ponownie skojarzyć z jej partnerem-wdowcem.

Wczoraj wieczorem pokusiłem się o pierwszą kontrolę wysiadywanych w klatkach nr. 3 i 4 jajeczek... Dla dziewięciu z dziesięciu zniesionych mijało właśnie 3,5 doby od początku wysiadywania; tylko ostatnie niespodziewane jajeczko zniesione po jednodniowej przerwie nie nadawało się jeszcze do kontroli, bo dla niego mijało dopiero 1,5 doby... Wynik był tak zaskakujący, że dla upewnienia się, kontrolę powtórzyłem dzisiejszego ranka. Wychodzi na to, że 9 pierwszych jajek jest prawidłowo zapłodniona, ale co najciekawsze, także to „dwudniowe”, spóŹnialskie jajko od wczorajszego wieczora znacznie zmieniło się, tzn. jego żółtko wydawało mi się o wiele większe, więc prawdopodobnie i ono będzie zapłodnione! Byłaby to absolutna sensacja, przynajmniej w mojej praktyce hodowlanej nic podobnego jeszcze mi się nie przytrafiło, bo od ostatniej kopulacji tej parki do jego zniesienia minęło niesamowicie dużo czasu!  W sobotę, 14.3.09, zaraz po porannej, ostatniej zauważonej przeze mnie kopulacji, pierwsze pisklę tej parki opuściło gniazdko, a samiczka zaczęła je podskubywać (pisałem o tym w jednym z poprzednich sprawozdań), więc oddzieliłem ją od reszty rodziny przegrodą. Od tamtego czasu ptaki ze sobą już nie kopulowały, a ostatnie jajko zostało zniesione w zeszłą niedzielę rano... Jak łatwo obliczyć, między ostatnią kopulacją (nawet nie wiadomo czy decydującą!), a zniesieniem tego jajka leży dokładnie 8 dni... Gdyby więc było zapłodnione, można by to uznać za niebywały ewenement i potwierdzenie tezy, że zapładnianie jaj odbywa się grubo wcześniej niż się zwykle zakłada, prawdopodobnie właśnie w okresie tych wzmożonych, wymuszonych zachowaniem samiczek kopulacji, które mają miejsce gdzieś w okolicach trzeciego dnia od rozpoczęcia składania jaj. Wiele parek kopuluje potem już tylko sporadycznie, albo nawet wcale nie kopuluje, a jajka i tak są zapłodnione... Ale w takim razie po jakie licho zmuszać parkę do pozostawania ze sobą aż do zniesienia trzeciego jajka, skoro bardzo często niesie to ze sobą różne ryzyka, jak molestowanie składającej jajka samiczki, demolowanie gniazda przez zbyt aktywnego samczyka, niebezpieczne gonitwy po klatce lęgowej itp.?

Naprawdę z wielką niecierpliwością będę czekał na dalszy rozwój wypadków...

Jutro termin klucia u oliwkowej samiczki, która ciągle jeszcze przebywa w klatce z samczykiem i jestem ciekawy jak zareaguje on na pojawienie się w gniazdku piskląt. Ma on bowiem w zwyczaju podczas każdej przerwy w wysiadywaniu wskakiwać na gniazdko i „rozmawiać” (popiskiwać) z jajeczkami...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 24, 2009, 04:17:01 wysane przez feno-typ » Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #111 : Marca 25, 2009, 08:15:25 »

Cudu raczej nie będzie; dzisiaj rano ponownie prześwietliłem piąte jajko samiczki z lęgówki nr. 4. i zastałem status quo, czyli nie stwierdziłem żadnych istotnych zmian. Wczoraj żółtko wydawało mi się duże, ale było to chyba jednak złudzenie, spowodowane wielkością tego jajeczka, które – jako ostatnie – jest znacznie większe niż pozostałe...Tak więc prawdopodobnie w tym gniazdku wyklują się tylko cztery pisklęta, a ja z całą pewnością mogę stwierdzić, że czwarte jajko, zniesione 20.3.09 „załapało się”, mimo iż ostatnia kopulacja miała miejsce sześć dni przed jego zniesieniem... Wydaje mi się, że to i tak jest sukces i w dalszym ciągu potwierdza moją tezę, że zapładnianie następuje w czasie wzmożonych kopulacji i jeśli parka taką fazę bardzo wyraŹnie przechodziła (a hodowca to zauważył), to nie musi przebywać ze sobą aż do zniesienia trzeciego jajeczka. W przypadku gdy zaistnieje taka potrzeba (dewastowanie gniazda przez nadpobudliwego samczyka, walki między parką, potrzeba opieki nad przychówkiem w innej klatce, czy wreszcie konieczność łączenia samca z innymi samiczkami), można ptaki spokojnie rozłączyć, bez szkody dla wyniku końcowego zapłodnień.

Pozostawiłem jajeczko w gniazdku, ale w najbliższych dniach, po ponownej kontroli i stu procentowej pewności, usunę je, aby samiczka mogła się lepiej skoncentrować na pozostałej czwórce.

Dwa ostatnie pisklaki, w tym ten, któremu pomagałem dokarmianiem, zostały umieszczone we fruwalkach, w których mieszka teraz dokładnie po siedem ptaszków. Przeprowadzki dokonałem tuż przed wyłączeniem światła, aby kanarczęta rankiem obudziły się już wśród rówieśników. Dzielną weterankę przesadziłem do lęgówki nr. 6, którą po śmierci samiczki miał dotychczas do dyspozycji nieintensywny samczych od F. Perriego. Ptaki naturalnie przedzieliłem siatką, którą usunę prawdopodobnie dopiero w czasie weekendu.

W gniazdku nr. 5. dzisiaj rano rozpoczęło się klucie. Tuż przed opuszczeniem domu skorupkę "rozpiłowało" pierwsze pisklę, mam nadzieję, że pozostałych troje zrobi to w ciągu dnia... Samiczka dostała jajeczka dopiero po zniesieniu ostatniego jajka, więc teoretycznie wszystkie pisklęta powinny wykluć się w jednym dniu. Jestem bardzo ciekawy, jak będą wyglądały, w związku z tą szekowatością, która jak dotychczas ujawniła się u wszystkich piskląt kanarków żółto-czarnych...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 25, 2009, 08:21:00 wysane przez feno-typ » Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #112 : Marca 26, 2009, 01:58:06 »

Wczorajszego popołudnia oliwkowa samiczka wystawiła moją cierpliwość na ciężką próbę:)

Naturalnie zaraz po powrocie do domu sprawdziłem, czy na podłodze klatki lęgowej są jakieś wyniesione z gniazda skorupki. Niestety niczego nie znalazłem, więc byłem pewny, że w gniazdku pozostały przynajmniej jakieś jajeczka... Ponieważ z zasady nigdy nie zganiam samiczki ogrzewającej właśnie wyklute pisklęta, a moja oliwkowa, świeżo upieczona mama uparcie siedziała na gniazdku, nie było żadnych możliwości kontroli aktualnego stanu rzeczy... Zadałem więc najpierw karmę fruwalkowej młodzieży, dosypałem pokarmu białkowego i kiełków kanarkom opiekującym się pisklętami, wymieniłem piasek w kilku klatkach, wywietrzyłem porządnie pokój, zamiotłem podłogę i wykonałem jeszcze wiele innych drobniejszych czynności, nieustannie zerkając w kierunku lęgówki nr. 5, ale uparta samiczka jak przyklejona nieprzerwanie tkwiła na gniazdku. Pomyślałem sobie, że może zachowuje się w ten sposób, bo jest po prostu zaniepokojona moim krzątaniem się, więc usiadłem sobie naprzeciwko klatek i postanowiłem poczekać...

Minął kwadrans, a ta siedzi. Półgodziny – nic. Powoli zacząłem się niepokoić o ewentualnie wyklute pisklęta, które przecież powinny od czasu do czasu być karmione. Co prawda krzątając się, mogłem któreś z ukradkowych karmień przeoczyć, ale zbliżał się wieczór, za oknem zrobiło się ciemno, a ta zachowywała się tak, jakby siedziała na niewyklutych jeszcze jajkach, więc mój niepokój wzrastał z minuty na minutę. Sytuację komplikowały dodatkowo karmienia samczyka, który regularnie donosił pożywienie upartej partnerce do gniazdka, więc ta nie musiała się nawet troszczyć o jedzenie. Wreszcie ok. godziny 19.30 samiczka zsunęła się nieco na krawędŹ gniazdka i dokonawszy pobieżnej inspekcji muldy, rozpoczęła karmienie... W górę poszybowały cztery otwarte dziobki, a ja w końcu mogłem odetchnąć z ulgą... Tuż przed wyłączeniem światła, samiczka sfrunęła jednak z gniazdka, więc zajrzałem do środka i okazało się, że nie ma w nim żadnych śladów po skorupkach, więc prawdopodobnie wszystkie zostały zjedzone przez rodziców...

* * *
W gnieŹdzie drugiej z oliwkowych samiczek jedenastodniowym pisklętom zaczynają wyrastać piórka. Dopiero teraz zauważyłem, że oprócz całego mnóstwa jasnych pazurków, przynajmniej jedno z piskląt ma zupełnie jasne (lipochromowe!) piórko w skrzydełku... Teraz nie ulega już  raczej żadnej wątpliwości, że oboje rodziców musi mieć w genach szekowatość, która właśnie dlatego wystąpiła u piskląt z taką siłą; dwoje kanarcząt drugiej z samiczek ma tylko po jednym, jasnym pazurku, więc prawdopodobnie jest ona czysta rasowo, a pisklaki odziedziczyły szekowatość tylko po ojcu. Za sześć dni, przy okazji obrączkowania nowo wyklutych piskląt tej samiczki, przekonam się ile z nich wykaże szekowatość; być może przytrafi się także jakieś zupełnie bez „jasnych akcentów”...

Cała sprawa jest dla mnie tym bardziej gorzka, że poza tymi drobnymi mankamentami oba pisklaki są wyjątkowo udane i absolutnie bez zarzutu! Mają cudowną, szeroką melaninę rysunku, która pokrywa symetrycznie i w formie długich nieprzerywanych pasków nie tylko plecy ptaków, ale także boki, prawie aż pod sam brzuszek, ciągnąc się od ogonka aż do samej szyjki! Oba kanarki są bardzo żywotne i już teraz zdradzają nienaganną formę... Tylko ta cholerna szekowatość...

* * *

Wbrew pesymistycznym przewidywaniom moja dzielna weteranka już dzisiaj „poprosiła” mnie przykucaniem do krycia o usunięcie siatkowej przegrody, dzielącej ją od wczoraj od samczyka. Jeszcze o świcie doszło do kilku bardzo poprawnych kopulacji, więc zaraz po całkowitym rozjaśnieniu światła zawiesiłem na drzwiczkach klatki wyłożony filcowym wkładem koszyczek i zamocowałem od środka klatki pojemnik z budulcem... Samiczka bardzo szybko dokonała inspekcji koszyczka i ochoczo zabrała się za budowę gniazdka. Trochę mnie to tempo zaskoczyło, bo jeszcze wczoraj wieczorem gdy dla próby na chwilę wysunąłem przegrodę, ptaki natychmiast zaczęły się zwalczać, więc byłem pewny, że rozpoczęcie drugiego lęgu odwlecze się przynajmniej do weekendu...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 26, 2009, 02:01:39 wysane przez feno-typ » Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #113 : Marca 27, 2009, 10:21:26 »

Weterance w klatce lęgowej nr. 6 bardzo się spieszy, bo w ciągu jednego dnia uwiła gniazdko, a dzisiaj rano rozpoczęła fazę „naprzykrzania się“ samczykowi przykucaniem do krycia. Skacze po klatce, „pogdakuje” i co chwilę „zaprasza” samczyka do spełnienia „obowiązku”... Tak więc gdzieś w okolicach poniedziałku spodziewam się jej pierwszego jajka drugiego lęgu. Bardzo się cieszę, że zostawiłem sobie właśnie tego ptaszka, bo jak dotychczas samiczka sprawdza się wzorcowo,  najlepiej z wszystkich jakie mam. Jest pewna siebie, świetnie dała sobie radę z samotnym wychowaniem piskląt, a z rozpoczęciem następnego lęgu „poczekała” aż do ich całkowitego usamodzielnienia się... Drugi lęg spędzi prawdopodobnie z samczykiem, który krył także drugą, nieżyjącą już samiczkę i teraz jest „wolny”, ale gdyby okazało się, że Źle znosi jego towarzystwo, ponownie pozwolę jej wychować młode samotnie.

Kanarczęta w fruwalkach powoli wchodzą w okres młodzieńczy, dokazują coraz śmielej, pożywiają się z zewnętrznych karmidełek i w ogóle coraz bardziej przypominają zachowaniem dorosłe kanarki. Trzeba zatem powoli przymierzać się do zmontowania pierwszej wolierki, aby ptaszki miały większe możliwości pofruwania. Jutro rano wymyję części metalowej wolierki, potem odwiedzę sklep OBI, kupię beżową farbę i przemaluję wolierkę na nowy, jasny kolor... Ten dotychczasowy, ciemnoniebieski nie jest najładniejszy, bo widać na nim było każdą najmniejszą plamkę, a poza tym nie pasuje do mebli w pokoju. Myślę, że tydzień czasu na wyschnięcie powinno wystarczyć, więc w przyszły weekend będę mógł przekwaterować pierwszą czternastkę kanarcząt. Jest to konieczne i z tego względu, że w niedzielę z gniazdka wyfruną prawdopodobnie „sierotki” i chociaż mam jeszcze do dyspozycji dwie puste klatki lęgowe, to jednak chciałbym, aby ptaszki miały więcej swobody i jak najszybciej trafiły do obszerniejszej fruwalki. W przyszłym tygodniu gniazdko opuści też troje piskląt drugiej z oliwkowych samiczek, więc i dla nich musi się zwolnić fruwalka...
Zawsze staram się, aby w stadku kanarcząt nie było zbyt dużej różnicy wieku, bo wtedy te młodsze pisklęta są czasami szykanowane przez starszych współtowarzyszy. Wśród rówieśników natomiast wszyscy mają jednakowe szanse...

Doskonale radzi sobie opóŹnione pisklę, które jakiś czas dokarmiałem ręcznie. Ptaszek jest co prawda nieco mniejszy od pozostałych rówieśników, ale ma „charakterek” i nie daje sobie „w kaszę dmuchać”, co bardzo mnie cieszy:) Przy jedzeniu „pogdakuje” złowieszczo na współtowarzyszy, a ci traktują zadziornego malucha z największym respektem. Czasem aż trudno uwierzyć, że ten smarkacz balansował na granicy życia i śmierci, nie potrafił prosić o jedzenie i leżał tylko w gniazdku apatycznie, czekając na śmierć...

Za oknem powoli, ale pewnie robi się coraz bardziej wiosennie; w niedalekim parku zaczynają wyrastać pierwsze możliwe do skarmiania kanarkom rośliny jak gwiazdnica i mlecz, więc skoro tylko ptaszki znajdą się w wolierce, codziennie podsuwał im będę pod dziobki świeżą, naturalną zieleninę... Wiosna, to w mojej hodowli i tak najpiękniejszy okres, bo wraz z coraz bujniejszą wegetacją znoszę do domu naręcza chwastów, a potem godzinami potrafię przesiedzieć przed wolierkami i obserwować, jak kanarcza młodzież z zapałem myszkuje wśród tego smakowitego zielska...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 27, 2009, 10:24:08 wysane przez feno-typ » Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #114 : Marca 28, 2009, 08:50:43 »

Przedwczoraj pisałem o dwóch kanarczętach pierwszej, moim zdaniem czystej rasowo, oliwkowej kanarzycy, które odznaczają się bardzo ładną melaniną i kapitalnym wręcz rysunkiem na pleckach, bokach, aż pod sam brzuszek. Muszę przyznać, że takich „tygrysich“ melaninowych pasków u wyhodowynych u mnie, młodych kanarków jeszcze nie widziałem...

Cóż z tego, jeśli oba ptaszki mają po jednym jasnym pazurku:(

Ponieważ mam dzisiaj sporo roboty, ograniczę się jedynie do wklejenia nowych fotek jednego z maluchów (Nr. 7), aby czytelnicy moich sprawozdań sami mogli się przekonać, jak kapitalnie to się prezentuje:) Szczególnie fotografia na której na żerdce lamelowej siedzi trójka piskląt, bardzo wyraŹnie pokazuje tą różnicę... Oczywiście na zdjęciach widać też ten nieszczęsny jasny pazurek...

Pozdrawiam


         
Zapisane

Granos
Go
« Odpowiedz #115 : Marca 28, 2009, 12:21:29 »

Powiem ,ze wcześniej nie wiedziałem ze jeden jaśniejszy pazurek już swiadczy o szekowatości.. Faktycznie widać wyraŹną różnice w melaninie między oliwkowym a kasztanami-szkoda.mam pytanie feno-typie:wczesniej pisałeś ,ze masz zamiar sprzedać młode z rodzicami ,będziesz kupował inne oliwkowe?
Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #116 : Marca 29, 2009, 07:29:04 »

Powiem ,ze wcześniej nie wiedziałem ze jeden jaśniejszy pazurek już swiadczy o szekowatości.. Faktycznie widać wyraŹną różnice w melaninie między oliwkowym a kasztanami-szkoda.mam pytanie feno-typie:wczesniej pisałeś ,ze masz zamiar sprzedać młode z rodzicami ,będziesz kupował inne oliwkowe?

Jestem coraz bardziej przekonany, że pierwsza z oliwkowych samiczek jest czysta rasowo. Wszystko zależy zatem od tego ile kanarków bez szekowatości wykluje się w jej gniazdku. Gdyby wykluł się także jakiś pasujący do niej samczyk, prawdopodobnie w przyszłym roku skojarzę matkę z synem. Synowie dziedziczą z reguły po matce, więc przez takie jednorazowe skojarzenie wsobne pozbyłbym się, a przynajmniej mocno ograniczył cechę szekowatości, a umocnił inne, pozytywne cechy, jak chociażby piękny szeroki melaninowy rysunek...

Obecnie posiadanego samczyka i drugą samiczkę sprzedam i w ich miejsce kupię parkę od Fabio Perriego. Już nawet na ten temat rozmawialiśmy i Fabio przyrzekł mi b. dobre ptaki z jego hodowli.

Posiadając zatem dwie odrębne linie, będę mógł potem bez problemów krzyżować ze sobą następne pokolenia... Zobaczymy jak to wszystko wypadnie, ale jedno jest pewne –  obok czerwono-czarnych dalej będę hodował również czarno-żółte.

Pozdrawiam
Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #117 : Marca 29, 2009, 07:59:57 »

Są dni, w których nic specjalnego się nie dzieje, a czasem bywają dni pełne fascynujących wydarzeń. Dzisiejsza niedziela należała zdecydowanie do tych drugich...

Po przestawieniu czasu na letni, dzisiejszego ranka w pokoju z kanarkami panował półmrok światła nocnego, więc bez pośpiechu mogłem pozawieszać napełnione karmidełka, powymieniać wodę i dopiero gdy kończyłem pracę, powoli zaczęło świtać. Wczoraj wieczorem, przy okazji generalnych porządków w klatkach zauważyłem, że kanarcza młodzież doskonale już korzysta z zewnętrznych karmidełek, więc dzisiaj rano po raz pierwszy nie wstawiałem do fruwalek kamionkowych miseczek, ale napełniłem po cztery karmidełka: dwa skiełkowanym ziarnem, jeden pokarmem białkowym i ostatni „połamaną“ mieszanką ziaren. Na końcu powkleszczałem między kratki liście sałaty i zamocowałem żeberka świeżego ogórka i jabłuszka...

Zaraz po włączeniu światła na gniazdko wskoczyła weteranka.Usadowiła się w nim i zastygła w bezruchu. Wyglądało na to, że szykuje się do zniesienia swojego pierwszego jajka drugiego lęgu. Co prawda spodziewałem się go dopiero jutro, ale teraz zrozumiałem, że pośpiech z budową gniazdka miał uzasadnienie... Rzeczywiście, krótko przed siódmą samiczka rozpoczęła znoszenie, a już kwadrans po siódmej mogłem zamienić jajeczko na atrapę. Co dziwne, w odróżnieniu od pierwszego lęgu, samiczka dalej pozwala się kryć samczykowi i wcale go nie zwalcza, zupełnie jakby wiedziała, że tym razem będzie go miała w pobliżu przez cały okres wysiadywania, a także potem. Parka harmonizuje doskonale, więc nie obawiam się raczej jakichś przykrych niespodzianek.

Niestety, przykucać do krycia zaczęła druga z oliwkowych samiczek, ta, która wychowuję trójkę własnych, piętnastodniowych piskląt, więc przewiesiłem klateczkę z pisklętami na drugie z drzwiczek, a samiczce postawiłem do dyspozycji wymyty i wyłożony wkładem dawny koczyk. Potem na chwilę wpuściłem do niej oliwkowego samczyka, a ten natychmiast dokonał kilku prawidłowych kryć.. Niestety zaraz potem, z obawy o pisklęta, samiczka rzuciła się na niego z furią, więc czym prędzej otworzyłem drzwiczki klatki, umożliwiając mu ucieczkę. Wygląda na to, że i tym razem samiczka odbędzie lęg siedząc sama w klatce lęgowej... Trochę się obawiam, żeby ptaszek zbyt wcześnie nie zaprzestał karmienia trojga piskląt, ale ponieważ one i tak za trzy, cztery dni opuszczą gniazdko, w razie potrzeby będę je mógł podrzucić parce z lęgówki nr. 2, opiekującej się piątką piskląt w tym czwórką sierotek. Gdyby samiczka w tej klatce również rozpoczęła gniazdowanie, samczyk przeniesiony zostanie z całą ósemką piskląt do zwolnionej lęgówki nr. 7, a w przyszły weekend nawet do którejś z dwóch fruwalek. Za tydzień bowiem mam zamiar złożyć pierwszą z moich wolierek i przekwaterować do niej kanarczą młodzież. Jak już pisałem, chcę klatę przemalować na beżowo, ale po malowaniu wolierka musi jeszcze jakiś czas schnąć, więc do zamieszkania będzie nadawała się dopiero w przyszły weekend.

Zgodnie z przewidywaniami, gniazdko opuściły sierotki. Kanarusie są bardzo ładne, wszystkie bardzo dobrze wybarwione i  żwawe. Rozbiegły się po całej klatce, ale co jakiś czas wracają do gniazdka, aby odpocząć. Pozostawię je im jeszcze przynajmniej do wtorku.

Niestety z jakichś niezrozumiałych przyczyn rozrabiać zaczęły samiczki wysiadujące jajeczka w klatkach nr. 3 i 4, które każdorazowo po sfrunięciu z gniazdek wszczynały bójki z samczykami. Widząc te gonitwy, jak najprędzej porozdzielałem parki przegrodami w obawie o jajka. Takie gonitwy są bardzo niebezpieczne, co potwierdziło się w gniazdku klatki nr. 3, w którym jedno z jajeczek na dwu milimetrową rysę, na szerszym końcu, tam, gdzie pod skorupką znajduje się komora powietrzna. Zadrapanie nie wygląda na groŹne, a zarodek żyje, więc być może wszystko dobrze się skończy, ale dalsze harce i bójki na gniazdkach nie wchodzą w rachubę. Dopiero po wykluciu się piskląt połączę parki ponownie.

Kanarcza młodzież po raz pierwszy w życiu zaznała dzisiaj kąpieli. Każda z fruwalek ma czworo zapadkowych drzwiczek, więc żeby nie było tłoku, pozawieszałem aż po cztery basenika na każdej klacie! Ku mojej wielkiej radości, wszystkie kanarczęta bardzo odważnie i gruntownie się wykąpały! Schły potem dobrą godzinę, ale najwyraŹniej wyładniały! Stały się jakieś takie puszyste i błyszczące... Zresztą one już coraz bardziej przypominają dorosłe ptaki; ogonki zaczęły się zwężać, lotki osiągają powoli ostateczną długość... Tylko nieszczęsny łysolek odstaje wyglądem nieco od reszty stadka, ale wydaje mi się, że i jemu kształt główki nieco się poprawił...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 01, 2009, 01:27:15 wysane przez feno-typ » Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #118 : Kwietnia 01, 2009, 11:37:39 »

W ostatnich kilku dniach popełniłem cały szereg błędów, na które nie powinien sobie pozwolić hodowca z jako takim doświadczeniem...

Wszystko zaczęło się od tego, że druga z oliwkowych samiczek z klatki nr. 1, która samotnie wychowuje troje własnych piskląt, zapragnęła budowy następnego gniazdka. W odróżnieniu jednakże od weteranki z lęgówki nr. 7, która drugim lęgiem zainteresowała się dopiero po całkowitym usamodzielnieniu się piskląt, oliwkową samiczkę przedlęgowy niepokój „dopadł” już w zeszłym tygodniu, czyli grubo za wcześnie. W jej gniazdku były przecież dwunastodniowe pisklęta, które trzeba systematycznie karmić, więc moim zadanie było wystudzać samiczkę wszelkimi możliwymi sposobami i przeciągać ile się tylko da rozpoczęcie przez nią drugiego lęgu. Samiczki są bowiem zdolne przedłużyć nieco okres wykarmiania pierwszych piskląt i wbrew pozorom, hodowca może in w tym trochę „pomóc”. Obok nieco skromniejszego karmienia i braku możliwości przesiadywania na gniazdku (zajętym przez pisklęta), najważniejsze jest uniemożliwienie kontaktu z samcem. Nawet bowiem w segmencie ptaki mogą sobie nawzajem zaglądać do klatek i widzieć się, np. w sytuacji, kiedy samczyk i samiczka wskakują na wysunięte na zewnątrz, zawieszane na drzwiczkach gniazdka, albo podczas równoczesnego korzystania z przezroczystych, zewnętrznych karmidełek... Oczywiście o nieskrępowanych możliwościach wzajemnego nawoływania się nie ma nawet co wspominać...

Klatki segmentowe obu oliwkowych samiczek są u mnie usytuowane równolegle obok siebie, więc coraz bardziej rozbudzona godowo samiczka bez trudu mogła kontaktować się z siedzącym w sąsiedniej klatce samczykiem, właśnie poprzez wskakiwanie na siedzące w gniazdku pisklęta i nawoływanie go, na co ten w okresach nieobecności na gniazdku jego aktualnej partnerki natychmiast reagował podobnym skokiem na gniazdkowy „balkon”, głośno śpiewając...  Jak na ironię, takie równoległe usytuowanie klatek obu samiczek stwarzało jednocześnie optymalne możliwości przerwania tych „flirtów z sąsiadką”, bo wystarczyłoby zainstalować jakąś trwałą, wsuniętą między obie klatki i wystającą na zewnątrz przegrodę i byłoby po sprawie... Niestety, nie przyszło mi to do głowy, a ptaki, podczas mojej nieobecności, kontaktowały się ze sobą i stymulowały nawzajem nieustannie...

W zeszłą niedzielę zauważyłem, że samiczka zaczyna regularnie przykucać do krycia, a oliwkowy samczyk w sąsiedniej klatce, w przerwach między opieką nad czwórką piskląt i karmieniem drugie, siedzącej z nim w jednej klatce samiczki, coraz częściej „przykleja się” do kratek tuż obok sąsiedniej klatki i śpiewa jak nakręcony! A ja, zamiast przemyśleć nieco całą sytuację i zastanowić się nad konsekwencjami tak wczesnego wejścia w drugi lęg, w obawie o zapłodnienie jajek przykucającej samiczki, zupełnie irracjonalnie dałem narzucić sobie wyznaczony przez nią, niekorzystny „terminarz” następnego lęgu... Zamiast ukrócić te amory, zacząłem zatem rano i wieczorem dopuszczać do niej samczyka mając nadzieję, że w miarę wchodzenia w drugi lęg samiczka, która tuż po kopulacjach, prawdopodobnie w obawie o pisklęta, zaciekle atakowała samczyka, przyzwyczai się w końcu do jego obecności w klatce lęgowej i zajmie się budową drugiego gniazdka, a samczyk przejmie opiekę nad trójką jej dorastających piskląt, przynajmniej przez następnych kilka dni, do ich ostatecznego usamodzielnienia się. Moje nadzieje były uzasadnione, bo w klatce obok, samczyk spisywał się w opiece nad pisklętami doskonale, a więc wydawało mi się, że i w nowej sytuacji zachowa się jak należy. W poniedziałek przeniosłem więc trójkę piskląt do drugiego gniazdka, a samiczce zwróciłem wyczyszczony, dawny koszyczek i podałem materiał na gniazdo, z budową którego ta uporała się w ciągu zaledwie kilku godzin! I tak to nieprzemyślanymi posunięciami, w przeciągu trzech dni spowodowałem, że samiczka była gotowa do znoszenia jajek, chociaż dalej absolutnie nie akceptowała obecności samczyka w klatce lęgowej, a ten, zajęty zalecaniem się i póŹniejszymi ucieczkami przed samiczką, zupełnie nie interesował się coraz częściej głodującymi pisklętami...

Wtedy to przyszedł mi do głowy pomysł skorzystania z tak dobrze się spisującej w innych sytuacjach, siatkowej przegrody. Pomyślałem sobie, że odgrodzę po prostu od siebie parkę, samczyka pozostawiając w klatce z pisklętami, a samiczkę w części z gniazdkiem... Taki podział ról funkcjonuje bezproblemowo w wypadku większości parek, więc wydawało mi się, że i tym razem się sprawdzi... Do tego zupełnie nieprzemyślanego posunięcia skłonił mnie dodatkowo fakt, że wczorajszego poranka samiczka natychmiast po rozjaśnieniu światła rozsiadła się na gotowym gniazdku, zupełnie nie reagując na popiskujące, głodne pisklęta. Przegrodziłem więc klatkę lęgową i do części z pisklętami wpuściłem samczyka... Ten oczywiście natychmiast zaczął zalecać się do siedzącej na gniazdku samiczki, i wydzierając się, za wszelką cenę próbował sforsować przegrodę, wcale nie interesując się pisklętami... Na dodatek samiczka rzeczywiście rozpoczęła znoszenie pierwszego jajka, więc o wycofaniu się z podjętych decyzji nie było mowy – tak mi się w każdym razie wydawało... Z ciężkim sercem i nadzieją, że po pewnym czasie domagające się uporczywie jedzenia pisklęta zmuszą samczyka do karmienia, pojechałem do pracy... Niestety, całe przedpołudnie byłem niespokojny i pełen złych myśli. Wreszcie w czasie przerwy obiadowej nie wytrzymałem i zwolniwszy się u mego szefa na dwie godziny, pognałem do domu...

Widok jaki zastałem po przekroczeniu progu kanarkowego pokoju, chyba do końca życia pozostanie mi w pamięci...

Troje szesnastodniowych piskląt skakało na chybotliwych nóżkach po dnie klatki, piszcząc tak przeraŹliwie, że od razu było widać jak strasznie są głodne... Samiczka, prawdopodobnie pod wpływem ich nawoływań i skarg, z rozstawionymi skrzydłami „wędrowała” po siatkowej przegrodzie, próbując ją jakoś sforsować, a samczyk, zupełnie gładki z przerażenia skakał po podłodze wdłuż klatki, rozpaczliwie szukając wyjścia... Słowem totalna panika i absolutny rozgardziasz!

Dopiero teraz zrozumiałem, co takiego narobiłem, oddzielając od siebie ptaki! Prawdopodobnie zaraz po zniesieniu jajka, samiczka próbowała dostać się do piskląt, a przerażony jej desperacją samczyk, za wszelką cenę chciał z klatki uciec... Jedno nie ulegało wszakże wątpliwości, samczyk ani razu nie nakarmił piskląt, które z kolei, pod wpływem wzrastającego głodu po kolei wyskakiwały z gniazdka na podłogę, próbując dostać się do matki, mimo, iż teoretycznie jeszcze przynajmniej dwa dni powinny pozostać w gniazdku!

Przeklinając w duchu własny brak wyobraŹni, ba, wręcz głupotę, natychmiast wypuściłem z klatki samczyka i nawet nie próbując go złapać, przede wszystkim usunąłem tą nieszczęsną przegrodę... Biedna samiczka przez dobry kwadrans uwijała się jak w ukropie, karmiąc po kolei obskakujące ją pisklęta...  Kiedy wreszcie były syte, wyłapałem je delikatnie i ponownie umieściłem w odświeżonym międzyczasie gniazdku... Biedactwa były tak wymęczone, że prawie natychmiast zasnęły...

Tak oto stanąłem przed nierozwiązywalnym wręcz problemem, jak pogodzić dalszą opiekę nad pisklętami ze znoszeniem jajek, tym bardziej, że najpóŹniej jutro, po zniesieniu trzeciego jajka, samiczka rozpocznie właściwe wysiadywanie i przestanie interesować się ciągle jeszcze wymagającym opieki potomstwem? Prawdopodobnie nie pozostanie mi nic innego, jak pozwolić samiczce znosić kolejne jajka i każdego ranka zabierać jej wraz z jajkiem koszyk gniazdkowy, tak, aby nie miała możliwości wysiadywania, ale zmuszona była zająć się kanarczętami... Oczywiście to się wcale nie musi udać, bo samiczka pod wpływem nieodpartej potrzeby wysiadywania, może w końcu zając gniazdko pisklaków, które te opuszczą przecież w najbliższych kilku dniach... Gdyby tak się rzeczywiście stało, będę musiał wziąć kilka dni urlopu i próbować jakoś dokarmiać pisklęta ręcznie... Ale kto nauczy je samodzielności? Kto wskaże jak korzystać z karmidełek, jak gasić pragnienie?...

Jedno wiem już z całą pewnością; hodowla w stałych parkach jest zdecydowanie łatwiejsza...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 01, 2009, 06:57:57 wysane przez feno-typ » Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #119 : Kwietnia 02, 2009, 08:57:57 »

Chyba jednak obędzie się bez urlopu… Sytuacja wydaje się być opanowana; dzielna oliwkowa samiczka składa kolejne jajka, ale dalej troszczy się o pisklęta w drugim gniazdku. Te z kolei, mimo iż minął dzisaj już 19 dzień od wyklucia, nie kwapią się do wyfruwu, prawdopodobnie na skutek szoku z przed dwóch dni, jaki zgotował im lekkomyślny hodowca... Oczywiście taka sytuacja nie może się zbytnio przeciągać, bo samiczka za dzień lub dwa powinna rozpocząć właściwe wysiadywanie, ale szykuje się już inne, chyba dość rozsądne i pewne rozwiązanie. W klatce powyżej, czyli w tej, w której siedzą sierotki, zaszły bowiem poważne zmiany, a mianowicie wczoraj rano musiałem oddzielić od rodziny samiczkę, która kilkakrotnie przymierzała się do wyrywania piórek swoim wychowankom. Ponieważ ptaszki potrzebują jeszcze dokarmiania, pozostawiłem z nimi samczyka, a ten radzi sobie doskonale. Na początku trochę tęsknił do nawołującej go samiczki, ale bardzo szybko przeszedł do sumiennego wykonywania swoich obowiązków, czyli do opieki nad kanarczą dziatwą. Samiczka natomiast wyraŹnie się wyciszyła i jak sądzę, „poczeka” z wejściem w kolejny lęg jeszcze jakiś czas... Piątka kanarcząt z lęgówki nr. 2, w tym czwórka sierotek, rozwija się doskonale, od dwóch dni ptaszki jedzą wspólnie z opiekunem z kamionkowych miseczek i prawdopodobnie już w weekend będę mógł je przekwaterować do którejś ze zwolnionych fruwalek, a ich wspaniały opiekun... dostanie na wychowanie trójkę oliwkowych... W ten sposób oliwkowa samiczka będzie mogła wreszcie zająć się wysiadywaniem drugiego lęgu...

Przedwczoraj zaobrączkowałem czwórkę piskląt drugiej z oliwkowych samiczek w lęgówce nr. 5. Niestety i te ptaszki wykazują szekowatość – wszystkie mają pojedyncze jasne pazurki... Potwierdziło się zatem, że w tym gniazdku szekowatość nie jest aż tak wyraŹna, ale jednak jest, więc żaden kanarek nie będzie się nadawał do dalszej hodowli... Zresztą, ja już się z tym pogodziłem, ważne, że pisklęta są żywotne i pięknie się rozwijają, myślę, że to w tej chwili jest najważniejsze, a nie takie czy inne drobne mankamenty...

Weteranka zniosła wczoraj swoje czwarte jajko i rozpoczęła właściwe wysiadywanie. Parka przepięknie ze sobą harmonizuje, samiczka ciągle jeszcze po każdym wyfruwie z gniazdka przykuca samczykowi do krycia, co doskonale na niego wpływa i za co on z kolei bardzo troskliwie opiekuje się swoją partnerką. W klatce tej od samego początku nie dostrzegłem ani jednej gonitwy czy bójki; wygląda na to, że sprytna, doświadczona samiczka owinęła sobie jurnego młodego samczyka dookoła... pazurka:) To naprawdę świetny ptaszek!

Dzisiaj rano rozpoczęło się klucie w gniazdkach nr. 3 i 4. Kiedy wychodziłem do pracy, w każdym z nich leżało już jedno pisklę, więc po południu spodziewam się dziewięciorga (4 +5) nowych kanarcząt. Jeśli nie wydarzy się żadna przykra niespodzianka, od jutra będę zatem miał już 35 młodych ptaszków tegorocznego przychówku! Lęgi nabierają więc tempa i są coraz liczniejsze... Przez śmierć jednej z samiczek nie uda mi się zapewne osiągnąć zaplanowanej ilości, a mianowicie 65-70 ptaszków, ale powinienem się bez problemu zmieścić w przedziale od 50 do 60 sztuk, co również byłoby bardzo dobrym wynikiem... Zobaczymy.

Kanarczętom we fruwalkach zaczyna być „za ciasno”. Celowo użyłem cudzysłowu, bo w przypadku siedmiu  ptaków w klatce o wymiarach 80 x 90 x 50 nie można mówić o tłoku, ale kanarczęta tak dokazują, że fruwalki wydają się dla nich za małe! Już od samego przebudzenia zaczynają – jak ja to nazywam:  „poranną zaprawę”, która polega na „śmiganiu” po całej przestrzeni klatki i karkołomnych manewrach wymijania żerdek... Potem trwa to z niewielkim przerwami na jedzenie przez cały dzień i dopiero o zmierzchu bractwo się nieco ucisza, jeśli nie liczyć wieczornych przepychanek o najlepsze miejsca noclegowe. Podczas tych harców dochodzi czasem do powietrznych zderzeń, ale zwykle pełne energii ptaszki jakoś się jednak wymijają... Najwyższy już czas przekwaterować tą rozbrykaną ferajnę do przyzwoicie dużej wolierki i cieszę się, że całą operację będę mógł przeprowadzić już w najbliższą sobotę...


Pozdrawiam
Zapisane

Strony: 1 ... 6 7 [8] 9 10 ... 13   Do gry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Zdjęcie miesiąca

Dziaa na MySQL Dziaa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2018, Simple Machines
Kanarki - Wortal Jacky & Mark
Prawidowy XHTML 1.0! Prawidowy CSS!