Zdjęcie miesiąca

Kanarki - Wortal Jacky & Mark
Grudnia 08, 2025, 07:42:05 *
Witamy, Go. Zaloguj si lub zarejestruj.

Zaloguj si podajc nazw uytkownika, haso i dugo sesji
Aktualnoci: Tutaj znajduje się kopalnia wiedzy o kanarkach i ptakach egzotycznych.
   
  Strona gwna Pomoc Linki Zaloguj si Rejestracja  

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej Polityce prywatności.

Strony: 1 ... 4 5 [6] 7 8 ... 13   Do dou
  Drukuj  
Autor Wtek: Lęgi 2009 u feno-typa  (Przeczytany 95999 razy)
0 uytkownikw i 1 Go przeglda ten wtek.
feno-typ
Go
« Odpowiedz #75 : Marca 04, 2009, 10:23:02 »

Wczoraj miałem okazję w dość nieprzyjemny sposób przekonać się, jaki potencjał tkwi w ptakach zakupionych jesienią u Fabio Perriego.

Jak to już wczoraj napisałem, postanowiłem przyjrzeć się bliżej pisklętom „weteranki” z klatki nr. 7 pod kątem ewentualnego zaobrączkowania. Zdjąwszy klateczkę gniazdkową i ustawiwszy ja na specjalnym stojaku, wyjąłem pierwsze pisklę i... doznałem lekkiego szoku! Ptaszek był tak duży, że natychmiast uświadomiłem sobie, iż mogą wystąpić problemy z nasunięciem obrączki... Przyjrzałem się uważniej pozostałym pisklętom w gniazdku i nie mogłem uwierzyć własnym oczom; wyklute przed niecałymi sześcioma dniami ptaszki robiły wrażenie, jakby były ze dwa, trzy dni starsze! Na szczęście wcześniej przygotowałem sobie naczyńko z oliwką, ale zakładanie obrączek i tak przebiegało bardzo powoli i z wielkim trudem. Pisklaki wierzgały się przy tym energicznie, co jeszcze bardziej utrudniało robotę... Muszę przyznać, że byłem naprawdę szczęśliwy, kiedy ponownie zawieszałem klateczkę gniazdkową na drzwiczkach klatki lęgowej.

Niestety nie miała to być ostatnia niespodzianka tego popołudnia.
Tknięty złym przeczuciem, zdjąłem także gniazdko z klatki nr. 3. Te pisklęta, także po samczyku Fabio Perriego, były o dzień młodsze, a w licznym gniazdku znajdują się jak wiadomo także dwa pisklęta-podrzutki, więc zupełnie teoretycznie problemów z obrączkowaniem raczej się nie spodziewałem. Ku mojemu przerażeniu cztery pisklęta wydały mi się jeszcze większe od tych właśnie zaobrączkowanych! W ich przypadku miałem porównanie, bo – jak wspomniałem -  w gniazdku są też dwa podrzutki, które były przynajmniej o połowę mniejsze! Zupełnie jakby chodziło o pisklęta jakiejś innej małej kanarczej rasy! Całkiem automatycznie spojrzałem na oliwkowych rodziców tych maleństw i chociaż rzeczywiście wydały mi się nieco mniejsze od ptaków Perriego, to jednak aż tak olbrzymiej różnicy nie zauważyłem...

Poniżej zamieszczam fotkę obu piskląt; aż trudno uwierzyć, że oba pisklaki wykluły się w tym samym dniu...



Oczywiście znowu przy pomocy oliwki i z wielkim trudem naciągnąłem pisklakom-olbrzymom obrączki, solennie przyrzekając sobie obrączkować następne pisklęta jeszcze wcześniej, może nawet już czwartego dnia po wykluciu... Czarno-żółtym maluszkom obrączek oczywiście nie zakładałem, bo z całą pewnością pozsuwałyby się one w bardzo krótkim czasie... Prawdopodobnie uczynię to dopiero jutro, albo nawet pojutrze...

Mimo kłopotów, w sumie jestem bardzo zadowolony, że pisklęta tak dobrze się rozwijają i prawdopodobnie będą z nich duże, postawne kanarki. Chociaż kanarki kolorowe, zgodnie ze obowiązującym standardem, nie powinny być większe niż 14,5 cm, to większość wystawianych ptaków dość rzadko osiąga tą wielkość, a hodowcy mają raczej problemy z osiągnięciem dolnej granicy wymaganego standardu (13,5 cm). Poza tym większe, postawne ptaki zawsze robią lepsze wrażenie na sędziach... Sądząc po czerni melaniny zawiązków piór widocznych na fotce u większego pisklęcia, także i z czernią nie będzie raczej problemu, więc wszystko zapowiada się nawet dość obiecująco Umiech

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 04, 2009, 01:43:27 wysane przez feno-typ » Zapisane

Granos
Go
« Odpowiedz #76 : Marca 04, 2009, 11:23:57 »

Nie samowite!!! Patrząc na to zdjęcie i czytając ,ze są to pisklęta z jednego dnia aż trudno uwierzyć. Jestem w szoku jakie wielkie znaczenie maja geny ponieważ ten większy porównując do podrzutka wygląda jakby "jechał na sterydach". Jestem pod wielkim wrażeniem. Mam do Ciebie jedno pytanie fono-typie : Czy czwórka większych piskląt nie przeszkadza młodszym podrzutkom do dostania sie do pokarm? To jest wkoncu według mnie podobny efekt jakiemu zapobiega się podkładając atrapy jaj by młode wykluły się w jednym czasie i większe piskleta nie przewyższały fizycznie mniejszych a tym samym by były równo zywione.
Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #77 : Marca 04, 2009, 01:27:44 »

Nie samowite!!! Patrząc na to zdjęcie i czytając ,ze są to pisklęta z jednego dnia aż trudno uwierzyć. Jestem w szoku jakie wielkie znaczenie maja geny ponieważ ten większy porównując do podrzutka wygląda jakby "jechał na sterydach". Jestem pod wielkim wrażeniem. Mam do Ciebie jedno pytanie fono-typie : Czy czwórka większych piskląt nie przeszkadza młodszym podrzutkom do dostania sie do pokarm? To jest wkoncu według mnie podobny efekt jakiemu zapobiega się podkładając atrapy jaj by młode wykluły się w jednym czasie i większe piskleta nie przewyższały fizycznie mniejszych a tym samym by były równo zywione.

Zastanawiając się nad całą sprawą, doszedłem do wniosku, że różnica w rozwoju jest tak znaczna, iż nie można jej chyba przypisywać samym tylko genom odpowiedzialnym za wielkość, tym bardziej, że aż tak ogromnej różnicy między rodzicami piskląt stwierdzić się nie da. Prawdopodobnie zaważyła tu także żywotność piskląt po samczyku Perriego, które od samego wyklucia o wiele energiczniej domagały się pokarmu (co widać też wyraŹnie na poprzednich fotkach!), a przez to prawdopodobnie szybciej się rozwijały... Ta żywotność, to oczywiście także bardzo pozytywna cecha, ale już niekoniecznie związana z wielkością samych rodziców.

No cóż, na szczęście pisklęta karmione są przez oboje rodziców/opiekunów, szczególnie sumienny jest w tym względzie samczyk, który po kilku karmieniach trąca poszczególne pisklęta dziobkiem, namawiając je do przyjęcia pokarmu, więc  także podrzutkowe maluchy z całą pewnością są karmione i prawdopodobnie kiedyś w końcu nadrobią większą część zapóŹnienia. Na wszelki wypadek, zaraz po zaobrączkowaniu usadowiłem w gniazdku najpierw te największe, a całkiem z brzegu, z którego odbywa się karmienie, posadziłem na górze te dwa małe pisklęta... Natychmiast po moim oddaleniu się od klatki, maluchy zostały dobrze nakarmione. Dzisiaj, po powrocie do domu znowu sprawdzę ich pozycję w gniazdku i w razie potrzeby, ponownie usadowię je w korzystnym miejscu... Więcej dla nich zrobić się nie da, ale jestem w zasadzie dobrej myśli, że bez problemów przeżyją... Ciekawe, czy po wyrośnięciu ptaków ta różnica dalej będzie aż tak wyraŹne widoczna...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 05, 2009, 06:42:36 wysane przez feno-typ » Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #78 : Marca 05, 2009, 11:06:36 »

Niełatwe jest życie podrzutka…

Wczoraj po powrocie z pracy, zgodnie z wcześniejszym postanowieniem, skontrolowałem gniazdo w klatce Nr. 3, w którym były dwa podrzutki. Jeden z nich, z dobrze wypełnionym wolem siedział sobie na wierzchu kanarczej gromadki, ale drugiego musiałem wydobyć spod innych, znacznie większych piskląt, bo z gromady obrastających w piórka ciałek, wystawała mu jedynie główka. Niestety, ten pisklaczek nie miał zbyt dużo pożywienia w wolu i był jakiś taki apatyczny, jakby pogodził się z losem wiecznie głodnego. Nie bardzo wiedziałem co począć, bo jak się okazało samo wydobycie go na zewnątrz nie rozwiązywało problemu na dłużej; byłem przekonany, że nawet gdyby teraz został nakarmiony, podczas następnego karmienia pozostałe, wielkie i bardziej energiczne pisklęta znowu zepchną go na dno gniazda, gdzie nie ma absolutnie żadnych szans...

Nagle przyszedł mi do głowy pomysł, że przecież mógłbym go umieścić w gniazdku z młodszymi od niego pisklętami w klatce nr. 4!  Zdjąłem koszczek i przyjrzałem się tym pisklętom. Chociaż o trzy dni młodsze, były one mniej więcej tej samej wielkości co nieborak, więc w takim towarzystwie jego szanse na regularne karmienia wzrastały niewspółmiernie! Dodatkowo gniazdko w klatce nr. 4 jest bardziej obszerne, bo przed złożeniem jajek usunąłem z filcowego wkładu większość szarpi, ze względu na wyszarpującego je dość często w tej fazie godów samczyka. W odróżnieniu od dotychczasowego „rodzinnego” gniazdka podrzutka w obszernym gniazdku klatki nr. 4 wszystkie pisklęta siedziały więc obok siebie, a nie jedno na drugim... Nie namyślając się więc zbyt długo, przełożyłem pisklę do nowego gniazdka, gdzie zostało natychmiast solidnie nakarmione! Także i w tej lęgówce przebywa stała parka kanarczych rodziców, a ponieważ oba ptaki karmią młode, więc dodatkowe, piąte pisklę nie stanowi dla nich żadnego problemu.

Dzisiaj rano, zaraz po porannym karmieniu zajrzałem do gniazdka i stwierdziłem, że wczorajszy podrzutek otrzymał dokładnie taką samą porcję pożywienia jak pozostałe kanarki, więc tym razem chyba bardzo szybko dojdzie do siebie...

Od dwóch dni zmieniało się menu moich kanarczych rodziców. Ptaki obok standardowych kiełków, mieszanki ziaren i pokarmu białkowego, dostają codziennie romską sałatę, brokuły i zamiennie jabłko ze świeżym ogórkiem... Wodę do picia dalej wzbogacam Betaminorem oraz Antysterilem, ze względu na zawarte w tych specyfikach witaminy. Oczywiście w każdej klatce są minerały i wapno...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 05, 2009, 11:08:50 wysane przez feno-typ » Zapisane

tymm
Uczeń2
Nowy użytkownik
**
Offline Offline

Tytuły: Hodowca Roku 2012
Wiadomoci: 376



« Odpowiedz #79 : Marca 05, 2009, 05:41:13 »

Ciesze się, że udaje Ci się Jurku rozwiązać problemy z młodymi kanarkami i że wszystko jest na dobrej drodze.
Mam do Ciebie pytanie, dlaczego dodałeś teraz do diety karmiących kanarków warzywa i owoce? Czy zaczynasz te dodatki podawać po ukończeniu iluś dni od wyklucia młodych?
Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #80 : Marca 06, 2009, 05:46:01 »

Ciesze się, że udaje Ci się Jurku rozwiązać problemy z młodymi kanarkami i że wszystko jest na dobrej drodze.
Mam do Ciebie pytanie, dlaczego dodałeś teraz do diety karmiących kanarków warzywa i owoce? Czy zaczynasz te dodatki podawać po ukończeniu iluś dni od wyklucia młodych?

Przez pierwsze dwa, trzy dni kanarczy rodzice dostają tylko mieszankę ziaren, pokarm białkowy (jajeczny) i kiełki. Po tym okresie, w trzecim, czwartym dniu zaczynam stopniowo wzbogacać dietę od niewielkie ilości jarzynki i zieleninię, ale robię to zawsze w ten sposób, że nie podaję jarzyn z samego rana, ale dopiero po godzinie, tzn. kiedy pisklęta zostaną już nakarmione pokarmem, ziarnem i kiełkami. Mniej więcej od szóstego dnia jarzyny i sałata cały czas  są do dyspozycji rodziców aż do samego wieczora...

Wieczorem, na jakieś pół godziny przed ściemnieniem światła, zabieram z klatek wszystkie niedojedzone resztki i i wymieniam mieszankę ziaren na nową, tak, aby kanarczy rodzice na noc nakarmili jeszcze pisklęta ziarnem. Dopiero po tym ostatnim karmieniu stopniowo wyłączam światło...

Takie stopniowe wzbogacanie diety o jarzyny i zieleninę, a także treściwa „kolacja“ z samego ziarna sprawdziło się u mnie przez lata; jeszcze nigdy nie miałem przypadku padnięcia pisklęcia po wykluciu na skutek złego karmienia czy zatrucia...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 06, 2009, 05:49:05 wysane przez feno-typ » Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #81 : Marca 07, 2009, 10:45:07 »

Wczoraj wieczorem zaobrączkowałem ostatnie, najmniejsze pisklę. Niestety, przy okazji stwierdziłem, że nie wszystkie pisklęta rozwijają się równie szybko i że w każdym gniazdku znajduje się jakiś spóŹnialski, a w jednym jest ich nawet dwóch. Ponieważ wszystkie pisklęta mają już obrączki i w ten sposób bez trudu można ustalić ich pochodzenie, przyszedł mi do głowy pomysł, aby utworzyć coś w rodzaju „gniazdka specjalnej troski“, czyli skupić razem pisklęta zaniedbywane, tak, aby wszystkie miały jednakowe szanse podczas karmienia.

Pomysł podsunęła mi pośrednio moja małżonka, której opowiadałem o tych czterech spóŹnialskich, a która poradziła mi zabieranie na 1 – 2 karmienia większe pisklęta z gniazdka, tak, aby rodzice skupili się na nakarmieniu maluchów. Pomyślałem sobie, że takie wybieranie starszych piskląt stwarzałoby zbyt dużo kłopotu i niepotrzebnego stresu samym pisklętom, więc może po prostu  odrazu „posortować“ pisklaki według stopnia rozwoju i w ten sposób tylko raz skompletować poszczególne gniazdka. Oczywiście czwórkę maluchów musiałyby otrzymać najbardziej sumienni w karmieniu rodzice, no i dodatkowo tacy, którzy sprawiedliwie rozdzielają pokarm. Już dość dawno zauważyłem bowiem, że „taktyka“, jaką przyjmują kanarczy rodzice podczas karmienia piskląt nie jest jednakowa.  Niektóre dorosłe kanarki karmią sposobem, który można by nazwać systemem „po kolei“, czyli za każdym przylotem do gniazdka prawie całą porcję pokarmu otrzymuje tylko jedno pisklę. Za następnym „podejściem“ drugie, potem trzecie itd., aż do zakończenia karmnienia. Oczywiście pisklęta nakarmione w ten sposób, są zwykle po jednym karmieniu syte i przy następnych karmieniach nie otwierają już dziobków, robiąc w ten sposób miejsce innym... Niestety, pisklęta słabsze, które siłą rzeczy przy takim systemie są kamione na samym końcu, kilkakrotnie bezskutecznie proszą o pokarm, co naturalnie związane jest z wielkim wysiłkiem i utratą energii, a nie doczekawszy się nakarmienia, na samym końcu rezygnują z kolejnych prób i pozostają po prostu głodne... Przy okazji następnego karmienia historia zwykle się powtarza i w końcu, coraz słabsze biedaki nie reagują prawie wcale, leżąc tylko apatycznie w gniazdku i czekając na śmierć... Czasem zdarzy się, że zupełnie przypadkowo dostanie się im nieco pokarmu, ale jest to zbyt mało, aby się prawidłowo rozwijać, więc różnica w rozwoju z każdym dniem jest coraz większa, a więc i szanse coraz gorsze...

Są też kanarczy rodzice, którzy doniesiony do gniazdka pokarm rozdzielają sprawiedliwie do wszystkich otwartych dziobków, czasem wręcz ignorując te najszerzej otwarte i najbardziej natarczywe.  To właśnie takich opiekunów potrzebowało moje „gniazdko specjalnej troski“, w którym na świeżym, wymienionym wkładzie filcowym umieściłem niedokarmiane i słabe maluchy. Wybór padł na parkę w klatce lęgowej nr. 4., gdzie oba dorosłe ptaki karmiły własne pisklęta właśnie w wymieniony wyżej sposób.  Pozostałe, silne i dobrze rozwinęte pisklęta zostały przydzielone parce z lęgówki nr. 3 i samotnie, ale bardzo dobrze troszczącej się o pisklęta weterance z lęgówki nr. 7.

 Z wielkim napięciem oczekiwałem na reakcję w poszczególnych klatkach. Już po kilku chwilach okazało się, że dorosłe ptaki wcale nie zorientowały się w podmianie piskląt i natychmiast przystąpiły do rutynowych karmień. Ku mojej ogromnej satysfakcji, słabsze kanarczęta zostały wreszcie nakarmione do syta! Ponieważ w gniazdku jest ich tylko czwórka, parka nie potrzebowała zbyt wiele czasu aby nakarmić zgłodniałe maluchy. Także w pozostałych dwóch gniazdkach nie było żadnych niespodzianek... Zresztą o większe, dobrze rozwinięte pisklęta nie trzeba się było martwić, bo większość z nich ma już w pełni otwarte oczka i reaguje prośbami na każde zbliżenie się dorosłego ptaka do gniazdka.

Oczywiście gniazdko z maluchami dalej będę miał „na oku“ i może się zdarzyć, że mimo moich wysiłków, któreś z piskląt jednak padnie, ale każde z nich ma teraz o wiele większe szanse przeżycia, niż gdybym pozostawił je „na pastwę losu“ w ich poprzednich gniazdkach z o wiele silnieszym rodzeństwem...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 07, 2009, 10:57:17 wysane przez feno-typ » Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #82 : Marca 08, 2009, 04:42:38 »

Gniazdko „szczególnej troski“ jak narazie sprawdza się bardzo dobrze; troje maluchów nabiera sił i wyraŹnie nadrabia rozwojowe zaległości. Niestety czwarte, najmniejsze pisklę w ostatnich dwóch dniach coraz rzadziej podnosiło główkę do karmienia. Cały wczorajszy dzień i dzisiaj z rana, dbałem o to, aby pisklak był w miarę na wierzchu i tuż przy brzegu gniazdka, z którego odbywa się karmienie, ale problem polega na tym, że nawet umieszczony z przodu i u góry ptaszek nie prosi o jedzenie, tylko leży apatycznie i ciężko oddycha. Kilka razy brałem nawet zapasowe gniazdko, wkładałem doń biedaka i zawieszałem samego na drzwiczkach klatki lęgowej. Niestety, mimo usilnych prób nakarmienia go przez opiekunów, pisklak dalej nie chciał przyjmować pokarmu. Zastanawiałem się nawet, czy nie spróbować nakarmić go samemu, ale i w takim przypadku powinien przynajmniej samodzielnie otwierać dziobek, jeśli tego nie robi wszelkie próby zachowania go przy życiu, np. poprzez karmienie na siłę, nie mają najmniejszego sensu...

Za to pozostałe, dwunastodniowe pisklęta po samczykach Perriego prezentują się wspaniale. Są wyjątkowo duże, niesamowicie czarne i mają wilczy apetyt! Poniżej zamieszczam fotografię dziatwy po trzyletnim intensywnym samczyku, który doskonale troszczy się o potomstwo. Radzi sobie z tym tak dobrze, że jego partnerka zaczyna powoli zdradzać zainteresowanie budową drugiego gniazdka. Obnosi w dziobku kosmyki szarpii i od czasu do czasu przykuca do krycia. Myślę, że gdzieś za dwa, trzy dni będę musiał przekwaterować pisklęta do innego gniazdka, a dawny koszyczek przygotować do drugiego lęgu. Pewnie jeszcze przed wyfruwem młodych samiczka rozpocznie znoszenie następnych jajek.



We wtorek kluje się czwórka piskląt w klatce lęgowej nr. 6, których ojcem jest drugi, nieintensywny samczyk Perriego, obsługujący dwie samiczki. Jak już pisałem, pozostawię go w klatce także po wykluciu się piskląt, a jego drugą partnerkę, doskonale sobie radzącą z wychowem piskląt weterankę, będzie odwiedzał jedynie do krycia.

W środę przypada termin klucia w klatce Nr. 2, u samiczki, która zniosła w lutym jedno karłowate jajko. Niestety i tym razem lęg jej się nie udał, bo piskląt będzie zaledwie dwójka – w trzech pozostałych jajeczkach zarodki  obumarły w bardzo wczesnym stadium...

Jako ostatnie (w piątek 13-go marca!) wykluje się troje piskląt oliwkowej samiczki z lęgówki nr. 1. Także i w tym gniazdku dwa prawidłowo zaklute jajeczka po tygodniu wysiadywania przestały się dalej rozwijać...

Tymczasem druga z oliwkowych samiczek z klatki nr. 5 zniosła dzisiaj swoje pierwsze jajeczko drugiego lęgu. Tym razem, tuż przed zniesieniem jajka, zabrałem jej oryginalne gniazdko, które i tym razem uwiła bardzo głębokie i wymościłem koszyczek dwoma wkładami filcowymi, kładąc na spodzie tylko niewielką ilość szarpii.  Mam nadzieję, że w tak płytkim gniazdku samiczka wysiedzi lęg do końca... Gdyby i tym razem porzuciła gniazdko, jajeczka trzeba by spisać na straty, bo nie byłoby je komu podrzucić, jako że tylko ona rozpocznie za kilka dni wysiadywanie oryginałów... Wszystko wskazuje jednak na prawidłowy przebieg tego lęgu; w odróżnieniu od poprzedniego razu samiczka nocowała na gotowym gniazdku przez ostatnie dwie noce, a i teraz, po zniesieniu jajka bardzo rzadko schodzi z gniazda...

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 09, 2009, 09:43:06 wysane przez feno-typ » Zapisane

Mark
Administrator
Użytkownik
*
Offline Offline

Częstochowa
Netykieta: Nadzór mam nad Adminem
Wiadomoci: 709



WWW
« Odpowiedz #83 : Marca 08, 2009, 08:40:34 »

Jurku chce nawiązać do wielkości piskląt w gnieżdzie.Oczywiście genetyka nie ma tu nic do rzeczy i karmienie piskląt przez samice też raczej nie jest powodem że ten jeden pisklak jest mały.Prawie pewna przyczyną jest choroba tego jednego ptaka.Zbadaj mu brzuch pewnie te najmniejsze pisklak ma czarną plamkę na prawej stronie brzucha,lub pionową czarną kreskę biegnącą od mostka do kloaki.
Zapisane


feno-typ
Go
« Odpowiedz #84 : Marca 09, 2009, 09:30:49 »

Jurku chce nawiązać do wielkości piskląt w gnieżdzie.Oczywiście genetyka nie ma tu nic do rzeczy i karmienie piskląt przez samice też raczej nie jest powodem że ten jeden pisklak jest mały.Prawie pewna przyczyną jest choroba tego jednego ptaka.Zbadaj mu brzuch pewnie te najmniejsze pisklak ma czarną plamkę na prawej stronie brzucha,lub pionową czarną kreskę biegnącą od mostka do kloaki.

Dzięki, Mark, za rady.
Oczywiście „choroba czarnej plamy”, jak ją się u nas w Niemczech określa, jest mi znana i to sprawdziłem zaraz w pierwszej kolejności. Pisklę żadnej plamy jednak nie ma, także kreski od mostka ku brzuszkowi. Tak szczerze powiedziawszy, to nie mam zielonego pojęcia, co mu właściwie jest. Musi być chory – to nie ulega wątpliwości –  bo samo początkowe zaniedbywanie przy karmieniu nie może być przyczyną, zwłaszcza teraz, kiedy od kilku dni mam go na oku i robię dosłownie wszystko, żeby nie był zaniedbywany. Jednego jednakże zrobić za niego nie mogę, a mianowicie otworzyć dziobek i poprosić o nakarmienie. Jeśli z jakichś przyczyn nie robi tego samodzielnie, to znaczy, że nie jest zdolny przetrwać i karmienie go na siłę nie ma specjalnego sensu.

Cóż, często nie zdajemy sobie sprawę, że w tych „słodko” wyglądających gniazdkach z pisklętami od samego wyklucia trwa bezpardonowa konkurencja, w której słabszy czy chorowity ptaszek nie ma po prostu żadnych szans... W ten sposób już na progu kanarczego życia dochodzi do naturalnej selekcji, którą my hodowcy musimy zaakceptować. Owszem, można spróbować tego czy tamtego, ale do dobrowolnego przyjmowania pokarmu żadnego ptaka zmusić się nie da.

Cieszę się, że chociaż pozostała trójka „spóŹnialskich” tak szybko nadrabia straty; niestety w przypadku tego czwartego pisklęcia musiałby stać się chyba jakiś cud... Dzisiaj rano podczas karmienia o jedzenie prosiła znowu tylko trójka...

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 09, 2009, 10:39:12 wysane przez feno-typ » Zapisane

tymm
Uczeń2
Nowy użytkownik
**
Offline Offline

Tytuły: Hodowca Roku 2012
Wiadomoci: 376



« Odpowiedz #85 : Marca 09, 2009, 04:52:38 »

Witam!
Co to jest ta "choroba czarnej plamy"? Czy mógł by ją któryś z Panów opisać? Czy jest to zaraŹliwe, od czego powstaje i jak to leczyć?
Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #86 : Marca 10, 2009, 08:31:04 »

Witam!
Co to jest ta "choroba czarnej plamy"? Czy mógł by ją któryś z Panów opisać? Czy jest to zaraŹliwe, od czego powstaje i jak to leczyć?

Choroba czarnej plamy jest jeszcze stosunkowo mało zbadana i chociaż wszystko wskazuje na to, że przyczyną jej powstawania są bakterie pasożytnicze ( w rodzaju kokcydiozy), to jednak tak do końca nie wiadomo jak powstaje i skąd się bierze.

Wiadomo tylko, że pisklęta zarażają się nią poprzez organizm matki (klują się już z tą chorobą), a ujawnia się ona zaraz po wykluciu w formie charakterystycznej ciemnej plamy na brzuchu w okolicach wątroby. Chore pisklęta w miarę rozwoju tej choroby (powiększania się plamy) coraz rzadziej domagają się pokarmu i w końcu w wieku od 3 do 5 dni giną. Póki co nie ma przeciwko niej lekarstwa, a dla piskląt nią zaatakowanych oznacza po prostu wyrok śmierci. Można jedynie spróbować leczyć przeciwpasożytniczo profilaktycznie kanarczych rodziców przed lęgami, chociaż o samym przebiegu przekazywania choroby ciągle jeszcze nic  konkretnego powiedzieć się nie da.

Oto zdjęcie pisklęcia z „czarną plamą”



Pozdrawiam

Zapisane

feno-typ
Go
« Odpowiedz #87 : Marca 10, 2009, 11:58:42 »

Wczoraj, zaraz po powrocie do domu, zajrzałem do gniazdka „szczególnej troski“.
Problematyczny kanarczy "niejadek" siedział wkulony między pozostałe pisklęta. Wyjąłem go ostrożnie, aby sprawdzić czy został nakarmiony. Niestety wole pisklęcia znowu było zupełnie puste, chociaż w odróżnieniu od poprzednich dni, ptaszek wydawał się bardziej ożywiony. Pomyślałem, że musiał w ciągu dnia doczekać się karmienia, bo w przeciwnym przypadku dawno już by nie żył.

Przez chwilę zastanawiałem się co robić.
Niespodziewane ożywienie malucha rokowało nadzieję, więc w końcu zdecydowałem się spróbować dokarmić biedaka. Oczywiście pokarm musiałby zostać dokładnie rozdrobniony, aby dało się go w formie papki podać pisklakowi za pomocą plastikowej strzykawki. Poza tym pisklę ma jakby nie było już 12 dni, więc nie można podać mu samego pokarmu jajecznego, ale jakąś mieszankę różnorodnych potraw, w której byłyby potrzebne mu składniki. Jego gniazdkowi współtowarzysze dostają od opiekunów dosłownie wszystko, więc także i on nie może być nakarmiony jedynie jakąś jajeczną papką dla zupełnie małych piskląt. Wymyśliłem więc sobie następującą mieszankę: najpierw poszatkowałem na bardzo drobno zieloną sałatę, dodałem pół łyżeczki wyłuskanych kiełków i nieco potartej marchwi, przecierając wszystkie trzy składniki na miazgę w kamiennym moŹdzierzu. Potem dosypałem dwie łyżeczki pokarmu białkowego, dodałem nieco na twardo ugotowanego żółtka, szczyptę drożdży piwnych i odrobinkę maku. Całość nawilżyłem wodą pitną z Betaminorem, i rozgniotłem na jednolitą, wilgotną masę, którą następnie napełniłem wcześniej przygotowaną strzykawkę.

W kuchni na stole, na plastikowej tacy rozłożyłem suche papierowe ręczniczki, ustawiłem w pobliżu włączoną lampę podczerwieniową i przyniosłem pisklaka. Najpierw bardzo ostrożnie spróbowałem zachęcić go do samodzielnego otwarcia dziobka, ale ptaszek był tak bardzo przestraszony, że wkulał się tylko w charakterystyczny sposób kuperkiem ku górze i łypał na mnie szeroko otwartymi, przerażonymi oczkami. Nie było rady, musiałem go przymusić do jedzenia, mając nadzieję, że gdy zasmakuje pokarmu, dalej sam będzie domagał się dalszego karmienia. Posadziłem go sobie na lewej dłoni i bardzo ostrożnie spróbowałem wepchnąć mu bokiem do dziobka krótkie, tępe ujście strzykawki. W którymś momencie ptaszek uchylił go nieco, a ja natychmiast skorzystałem z okazji i wstrzyknąłem mu głęboko do gardełka niewielką dawkę pokarmu. Kilka łyknięć i pokarm zniknął w wolu. Teraz ptaszek co chwilę lekko otwierał dziobek, więc dalsze karmienie przebiegało już praktycznie bez zbytniego przymusu... Przy kilku porcjach zatrzepał nawet skrzydełkami...

„Woreczek” na szyjce ptaszka powoli wypełniał się treściwą papką. Od któregoś momentu pisklak zaczął zdecydowanie wykręcać główkę przy każdej kolejnej próbie nakarmienia, więc uznałem, że ma dosyć. W drugiej, mniejszej strzykawce przygotowałem sobie nieco czystego napoju, którego kropelkę wstrzyknąłem malcowi po jakimś czasie do gardła na zakończenie karmienia. Potem ułożyłem go w wyściełanej watą miseczce pod ciepłą lampą, aby sobie trochę odpoczął. Ptaszek mlaskał jeszcze od czasu do czasu dziobkiem, ale już po chwili zaczął przymrużać oczka i leżał spokojnie, delektując się ciepłem. Po kilku minutach podniósł się na chwiejnych nóżkach zrobił kilka kroczków tyłem ku brzegowi miseczki i załatwił się na rozłożony na tacy papier... „Dobry znak” – pomyślałem sobie z zadowoleniem. Potem ptaszek wrócił do środka muldy i wtuliwszy się w watę, zasnął ponownie.  Nie chciałem przenosić go do gniazdka zaraz po karmieniu, bo zostałby pewnikiem natychmiast przydeptany przez pozostałe pisklęta, więc zrobiłem to dopiero po półgodzinnej drzemce...

Tuż przed wyłączeniem światła na noc, a także dzisiaj rano powtórzyłem karmienie. Chociaż w zachowaniu pisklęcia nie zaszły jakieś znaczące zmiany, będę kontynuował próby aż do skutku. Liczę na to, że z czasem, podczas naszej nieobecności w domu, pisklę poprosi jednak o pokarm, a następnie nabierze sił i moje karmienia staną się w końcu zbyteczne... Oby...

* * *

Samiczka w lęgówce nr. 3 przez całe wczorajsze popołudnie przykucała do krycia i tak uporczywie obnosiła po klatce paprochy, że zdecydowałem się zawiesić jej drugą klateczkę gniazdkową. Ponieważ moje lęgówki mają z przodu dwoje drzwiczek na gniazdka, stary koszyczek wraz z pisklętami przewiesiłem na drugie drzwiczki, a nowy wraz z wkładem filcowym zawisł na dawnym miejscu. Z doświadczenia wiem, że kanarzyce z uporem domagają się pustego gniazdka w dawnym miejscu, więc gdybym umieścił nowy koszyk w przeciwnym rogu klatki, moja samiczka dalej przysypywałaby pisklęta budulcem, a na nowy koszyczek w ogóle nie zwracała uwagi... Nie myliłem się i tym razem; jak na rozkaz samczyk natychmiast przejął opiekę nad pisklętami, a samiczka już po kwadransie zawzięcie wcierała budulec w nowym koszyczku... Myślę, że gdzieś pod koniec tygodnia pojawi się pierwsze jajko...

W gniazdku lęgówki nr. 6 wykluły się pisklęta. Dzisiaj rano minęła trzynasta doba, tak więc chociaż przed wyjściem z domu była ich tylko dwójka, mam nadzieję, że w ciągu dnia wyklują się pozostałe dwa... Kanarzyca starannie oczyściła gniazdko ze skorupek, a nawet spróbowała już pierwszego karmienia, więc wszystko zapowiada się całkiem nieŹle...

Jutro klują się pisklęta w gniazdku lęgówki nr. 2.

Pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Marca 10, 2009, 12:56:34 wysane przez feno-typ » Zapisane

Mark
Administrator
Użytkownik
*
Offline Offline

Częstochowa
Netykieta: Nadzór mam nad Adminem
Wiadomoci: 709



WWW
« Odpowiedz #88 : Marca 11, 2009, 01:54:48 »

Czarna plama to jak piszę Jurek choroba jeszcze nie zbadana do  końca i mało o niej wiadomo.Choroba ta jest znana hodowcom od wielu lat ,ale panuje powszechne przekonanie że nie ma na nią lekarstwa.W tym roku szczególnie daje się hodowcą we znaki zdycha sporo młodych piskląt.Z mojej wiedzy na temat tej choroby wynika że jest to choroba wirusowa,coś jakby u ludzi wirusowe zapalenie wątroby.Młode rodzą się z czarna plama w okolicach wątroby i albo samica czując że młode są chore wcale nie podejmuje ich karmienia i wtedy młode padają w ciągu 24h albo pomimo tego że sa chore samica je karmi i wtedy młode padają miedzy 2-5 dniem życia.Ta choroba jest dość dziwna bo nieraz się zdarza że tylko część młodych w lęgu jest zarażona a część młodych jest zupełnie zdrowa.Włoscy hodowcy przed lęgami szczepią swoje ptaki pewnym lekarstwem dla małych dzieci i takie szczepienie przed lęgami całkowicie zapobiega występowaniu tej choroby u młodych ptaków.jednak ten lek dla niemowląt w Polsce nie jest dopuszczony do leczenia.Myślę również ze tak choroba ma coś wspólnego z genetyką par lęgowych ,ponieważ nieraz wystarczy zmienić samicy samca i pomimo tego że wcześniej dana samica rodziła zarażone młode tak po zmianie samca samica zaczyna kluć zdrowe młode.Jeśli ktoś ma jakieś swoje doświadczenia z tą chorobą to bardzo proszę pisać,bo taka wiedza przyda się nam wszystkim.
Zapisane


DarekF
Uczeń3
Aktywny użytkownik
***
Offline Offline

Katowice/Manchester.
Wiadomoci: 1 107



WWW
« Odpowiedz #89 : Marca 11, 2009, 03:03:41 »

Witam Panie Marku, umnie mozajka, miała 5młodych, wczoraj padł ostatni.miały pare dni, i przy każdym zauwazyłm czarną plame na brzuchu  jakby to npisać z boku troche.były karmione ale i tak nic to niepomogło, pokarm jajeczny jest ok, bo inne młode go jedzą i rosły szybko, i do dziś go jedzą już jako samodzielne.wiele to niedało  w tym temacie ale zawsze cos.pozdrawiam serdecznie.
Zapisane


I.G.B.A. - F076 | PZHKiPE o/Częstochowa - F007

Strona PZHKIPE o/Częstochowa  -   www.pzhkipeczestochowa.pl

Serwis ogłoszeniowy  -  www.ptasieoferty.pl

Grupa hodowców Glosterów  -  https://www.facebook.com/groups/286643908520878/
Strony: 1 ... 4 5 [6] 7 8 ... 13   Do gry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Zdjęcie miesiąca

Dziaa na MySQL Dziaa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2018, Simple Machines
Kanarki - Wortal Jacky & Mark
Prawidowy XHTML 1.0! Prawidowy CSS!